
Lech Poznań pokonał Cracovię 2:1 w poniedziałkowym meczu 29. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Bramki dla Kolejorza dobywali Ishak oraz Sousa, a taki rezultat oznacza, że poznaniacy mają tyle samo punktów w tabeli co Raków Częstochowa. Było blisko, by podopieczni Nielsa Frederiksena wypuścili kontrolę nad meczem z rąk, jednak wytrzymali presję i ostatecznie strzelili gola na wagę trzech oczek.
Lech rozpoczął to spotkanie bardzo intensywnie, a Mikael Ishak w ciągu kilkunastu minut miał aż cztery okazje do zdobycia gola. Najbliżej był w 17. minucie, gdy trafił w słupek, ale i wcześniej zmusił Ravasa do interwencji, a gospodarze powinni już prowadzić. Cracovia próbowała atakować, jednak o konkretach pod bramką Bartosza Mrozka nie było mowy.
Podopieczni Nielsa Frederiksena po paru minutach w których pozwolili się wyszumieć rywalom znów przystąpił do ataków. W 24. minucie z bliska po rzucie rożnym wprost w bramkarza uderzył Milić. Kilka minut później Patrik Walemark przeciął tor mocnego podania w kierunku Ishaka i wydawało się, że nic z tej akcji nie będzie, ale Szwed wyczarował z tego znacznie więcej niż można było się spodziewać. Pomocnik Lecha podciągnął się jeszcze kilka metrów z piłką i uderzył w poprzeczkę.
W 31. minucie po raz pierwszy kibice na stadionie przy Bułgarskiej krzyknęli z radości po tym jak Kornel Lisman nabił Henrikssona, a piłka wpadła do siatki. Jak się jednak okazało po kilku chwilach - młodzieżowiec z Poznania był na spalonym, a radość przedwczesna. Siedem minut później kibice i sędziowie VAR nie mieli już wątpliwości. Akcja Alego Gholizadeha, który sprytnym podaniem uruchomił Ishaka, zakończyła się golem kapitana lechitów.
Po zmianie stron doszło też do roszad na boisku - najpierw w drużynie gości, w której dobrze od pierwszych minut spisywał się Martin Minchev, który dwa razy strzelał na bramkę Mrozka, ale czujnie zachowywał się w tych sytuacjach bramkarz Kolejorza. Niels Frederiksen poczekał nieco dłużej z ruchami kadrowymi i w 65. minucie zmienił Lismana i Walemarka na Fiabemę i Sousę, którzy już w pierwszych sekundach mogli wprawić w ekstazę blisko 28 tysięcy kibiców. Norweg świetnie wyłuskał piłkę, a Portugalczyk podholował ją pod samo pole karne, ale tuż przed szesnastką zamiast zagrać piłkę zwrotną, to zachował się nieco egoistycznie, przez co wciąż wynik nie ulegał zmianie, ale tylko do 70. minuty i to niekoniecznie na korzyść Lecha. Kolejny rezerwowy Pasów, Bartosz Biedrzycki wywalczył piłkę w pojedynku z Carstensenem i wrzucił ją w pole karne, gdzie wolejem wykończył akcję Otar Kakabadze.
Lech nie pozostał dłużny i odpowiedział także świetną akcją rezerwowego. One man show w wykonaniu Afonso Sousy zachwycił poznaniaków zgromadzonych na Enea Stadionie. Portugalczyk pięknym, technicznym strzałem pokonał Ravasa, który nie miał szans przy tym uderzeniu. Pod bramką Cracovii zakotłowało się w 80. minucie, gdy próbowali z kilku metrów wepchnąć piłkę do siatki Gholizadeh, Pereira czy Ishak. Ta jednak jak zaczarowana wpaść nie chciała. Później próbował raz jeszcze Sousa, bliski efektownego trafienia mógł być Salamon, ale przestrzelił woleja, a w doliczonym czasie gry Dino Hotić przypomniał sobie jak strzelał rzuty wolne w rundzie jesiennej, jednak wyciągnął się Ravas, który uchronił gości przed wyższą porażką.
Zawsze miło jest wygrać mecz, szczególnie że to nasze trzecie zwycięstwo z rzędu. Muszę przyznać, że dzisiaj było to wymagające spotkanie, ale większość z meczów taka jest, co widać po obserwacji tej ligi i chociażby po tej kolejce. Cieszy nas to, że po tym niełatwym dla nas okresie odbiliśmy się tymi trzema zwycięstwami. To sprawia, że jestem zadowolony, ale to starcie było o tyle trudne, że mieliśmy swoje problemy szczególnie w grze bez piłki, a Cracovia potrafiła nas agresywnie pressować i postawiła nam wysoko poprzeczkę, co się w niektórych meczach zdarza. Ostatecznie to my wyszliśmy z tego spotkania obronną ręką
- powiedział Niels Frederiksen, trener Lecha Poznań.
Podopieczni Nielsa Frederiksena wytrzymali presję w Lublinie, zareagowali także na gola Cracovii w Poznaniu i jako jedyni z czołowej trójki w świąteczny weekend sięgnęli po trzy punkty. To oznacza, że Raków oraz Lech mają taką samą liczbę punktów. Lepszym bilansem bezpośrednich meczów prowadzi Raków, ale jednocześnie zapowiada to pasjonującą walkę o tytuł. Do końca sezonu pięć kolejek i miejsca na błędy już nie ma. Kolejorz następne spotkanie zagra w Radomiu z względnie bezpiecznym już Radomiakiem. To spotkanie w niedzielę o 17:30.
Lech Poznań 2:1 (1:0) Cracovia
Bramki: 38' Mikael Ishak, 76' Afonso Sousa - 70' Otar Kakabadze
Lech: Mrozek - Carstensen (73' Pereira), Salamon, Milić, Gurgul - Kozubal, Jagiełło (73' Murawski), Gholizadeh (85' Hotić) - Walemark (65' Sousa), Ishak, Lisman (65' Fiabema).
Widzów: 27 708
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie