Reklama

Daniel Pytel: Myślę, że tę drużynę stać spokojnie na play-offy

W swojej niewiele ponad 20-letniej historii PSŻ Poznań potrafił wykreować wyraźne postacie, które są przez kibiców wspominane przez lata. Jednym z takich zawodników jest z pewnością Daniel Pytel, który co prawda nie był wychowankiem klubu z Golęcina, ale miał swój niepodważalny wkład w drużynę, która rywalizowała za czasów kadencji śp. prezesa Tomasza Wójtowicza. O czasach aktywnej kariery zawodniczej, ale także jak przez byłego zasłużonego zawodnika Skorpionów jest obecnie postrzegana drużyna z Warmińskiej 1 - w specjalnej rozmowie autorstwa Dawida Procajło.

Dawid Procajło: Na początek chciałem Ci złożyć najlepsze życzenia z okazji urodzin, tak się akurat złożyło, że rozmawiamy właśnie w tym dniu. Jak przeglądałem źródła internetowe to nie ma w nich zbyt wiele twoich aktualnych wypowiedzi, tym bardziej więc dziękuję, że zgodziłeś się na naszą rozmowę. Czym obecnie się zajmujesz kilka lat po zakończeniu kariery żużlowej?

Daniel Pytel, były żużlowiec PSŻ Poznań: Na wstępie bardzo dziękuję za życzenia urodzinowe. Nie widać mnie ostatnio w mediach, bo przestałem być… medialny. Taka kolej rzeczy jeśli chodzi o byłych sportowców. Wielki top "na górze" to wiadomo zawsze jest brany pod uwagę i to nawet wiele lat po zakończeniu kariery. Wykorzystuje się wizerunki i zasięga ich opinii. W moim przypadku tak, jak w większości, kończy się uprawianie sportu, przychodzą inni młodsi zawodnicy i gdzieś tam się schodzi na dalszy plan, więc taka rola i taki los każdego sportowca. Obecnie od kilku lat prowadzę firmę budowlaną. Jest zapotrzebowanie na moje usługi, więc nie narzekam i myślę, że radzimy sobie całkiem nieźle wiążąc koniec z końcem. Oczywiście jeśli znajdę chwilę czasu to śledzę żużel i z chęcią oglądam przeżywając go tak samo jak kiedyś, bo to jednak dla mnie wciąż są duże emocje.

Nie tęsknisz za jazdą po torze? Miałeś jeszcze w ogóle okazję pokręcić kółka po odwieszeniu kevlaru na wieszak?

Niestety nie miałem takiej okazji, z chęcią bym to zrobił, ale nie mam na razie specjalnie warunków, by tego dokonać ze względu na to, że jestem obecnie czasowo bardzo ograniczony. Motocykle i cały osprzęt jeszcze mam, bo ich nie sprzedałem zostawiając je sobie na pamiątkę. Ale tak, jak już wspomniałem nie miałem okazji ich wykorzystać, chociaż szczerze mówiąc chętnie bym to kiedyś zrobił, choć nie wiem, czy już nie będzie za późno i czy już nie będę na to za stary. Wiadomo, czas szybko leci, ochota jest ogromna, chociaż okazji takiej niestety nie miałem. Widocznie tak już musi być.

Wracasz czasami wspomnieniami do swoich występów w drużynie z poznańskiego Golęcina?

Oczywiście, nie raz przy wspólnym oglądaniu z rodziną jakiś meczów drużyny poznańskiej są jakieś wspominki. Kawał czasu spędziłem w Poznaniu i dobrze się tam czułem. To był dla mnie bardzo dobry okres. Po pierwsze byłem piękny i młody (śmiech), a po drugie - już tak na poważnie - miałem swoje cele oraz marzenia i po części wtedy je zrealizowałem. Mogę stwierdzić, że rozwój i ambicje były wtedy po części spełnione, a jako całokształt bardzo dobrze to wspominam.

Pamiętasz jakich jednostek silnikowych używałeś w czasie gdy reprezentowałeś klub z Warmińskiej 1?

Tak, ja nie miałem wtedy zbyt wielu tunerów. W Poznaniu głównie jeździłem na silnikach Jana Anderssona, który już teraz jest na emeryturze i już ich nie robi. Bardzo lubiłem też jednostki od Ashley’a Holloway’a, próbowałem też silników od Ryszarda Kowalskiego, z których cieszyłem się jedynie połowicznie, bo miałem kilka dobrych, ale też takie z którymi ciężko mi się było dopasować. Dlatego głównie korzystałem z usług Jana Anderssona. Bardzo mi odpowiadały te jednostki, ale niestety to już historia i szkoda bo uważam, że to był gość, który robił jedne z najlepszych silników.

Masz w domu jeszcze jakieś pamiątki z czasów gdy byłeś aktywnym zawodnikiem?

Najlepszymi pamiątkami są medale i puchary. I je oczywiście mam. Tak jak wspomniałem wcześniej mam jeszcze dwa motocykle i zapasowy silnik do tego, także to taki sprzęt przy którym jeszcze można by się było pobawić. Mam też oczywiście kevlary oraz jakieś pamiątkowe zdjęcia. To było bardzo miłe gdy po kilku latach dostawałem takie odbitki od kibiców. Przechowuję je w swoich zbiorach i kolekcjonuję takie rzeczy. Żużel to ponad połowa mojego życia i rzecz jasna najwięcej wspomnień mam w głowie, ale takich materialnych pamiątek też mam wcale nie tak mało.

W ubiegłym roku PSŻ Poznań obchodził swoje 20. urodziny ,a punktem kulminacyjnym celebrowania tej rocznicy był mecz z Cellfast Wilkami Krosno, przed którym zostałeś uhonorowany jako jeden z zawodników drużyny 20-lecia. Takiego wyboru mogli dokonywać partnerzy medialni klubu oraz kibice Skorpionów. Miłe wyróżnienie prawda?

Bardzo miłe i byłem bardzo zaskoczony, że zostałem nominowany do takiej fajnej nagrody. A, jeszcze bardziej zrobiło mi się miło gdy się okazało, że ją dostanę i od tego mam wrażenie, że od razu o dwa metry urosłem pomimo tego, że nie jestem niskiego wzrostu (śmiech). Fajnie było wyjść przed moim synem i dla niego myślę również zobaczyć, że tata dostaje jakąś statuetkę, naprawdę fajne przeżycie dla mnie oraz dla rodziny i za to bardzo dziękuję każdemu, kto się do tego przyczynił.

Mocno zapadłeś w pamięć poznańskich kibiców szczególnie z okresu gdy tworzyłeś parę młodzieżowców z Maciejem Piaszczyńskim i trzeba przyznać, że robiliście niejednokrotnie spore widowiska. Jak wspominasz ten czas, gdy w wieku 19 lat przyszedłeś na Golęcin?

Tak szczerze mówiąc to była wtedy jedna wielka niewiadoma. Klub powstawał, był "świeżutki" po bardzo długiej przerwie, ale dla mnie liczyła się wtedy tylko jazda i w to byłem najbardziej zapatrzony. Z perspektywy czasu absolutnie nie mogę tego żałować i cieszę się, że wtedy to był akurat Poznań. Tu było coś, czego nie było w innych klubach, atmosfera była zupełnie inna, nie było czuć absolutnie żadnej presji, na zawody przyjeżdżało się jak na piknik, oczywiście w pełni skupionym i gotowym do jazdy, ale bez gonitwy za jakimiś punktami. Każdy się wtedy wszystkiego uczył. Począwszy od Pana otwierającego bramę, a skończywszy na prezesach, bo to też dla nich była nowość. O dziwo to był chyba pierwszy w historii klub, który powstał i od razu awansował do ligi wyżej, nie wiem czy w międzyczasie nie dokonał tego ktoś inny ale pamiętam, że na tamten czas to był fenomen. Było w tym wszystkim trochę chaosu i sytuacji, które dopiero gdy takie zaszły to dopiero uświadamiały nam wszystkim, że takie coś może się stać. Na szczęście tak to się wszystko poukładało, że byliśmy drużyną, która była fajna, bo była super atmosfera i zrobiliśmy awans do ligi wyżej, nie wiem tylko czy to nie było za szybko. Bo to też są wtedy plusy i minusy, w przypadku takich młodych klubów. Na pewno to było fajne odznaczenie się w historii, jako nowy klub, który awansował w pierwszym roku swoich startów.

Jako junior reprezentując PSŻ Poznań w zawodach MIMP w 2007 roku zdobyłeś brązowy medal w Rzeszowie, który był równocześnie pierwszym w historii poznańskiego żużla. W 2008 roku poprawiłeś to osiągnięcie zdobywając srebro w Rybniku mimo, że zawody rozpoczynałeś jako rezerwowy, niesamowita historia. Po latach czujesz ciągle emocje jakie przeżywałeś podczas tamtych startów?

Oczywiście, to są wyjątkowe chwile w życiu każdego sportowca, czy zawodnika, który startuje w takim turnieju. To było coś zupełnie niespodziewanego, bo ja szczerze mówiąc nawet nie sądziłem, że wtedy wystartuję. Pierwszy rezerwowy ma jakąś jeszcze szansę, bo czasami w zawodach młodzieżowych coś się może stać i ten pierwszy rezerwowy jeszcze sobie da radę pojechać, a ja tak naprawdę nawet motorów nie grzałem, bo nie było sensu będąc jako drugi rezerwowy. Okazało się jednak, że tor w Rybniku był z tego co pamiętam wymagający. Był po opadach deszczu i po prostu niektórzy na nim sobie nie radzili. Na ich nieszczęście, a moje szczęście, ja jeżdżąc w Poznaniu miałem to na co dzień, bo trzeba przypomnieć, że kiedyś ten tor był taki, że można było przysłowiowo ziemniaki sadzić i nie straszne mi były takie trudniejsze tory. Tak to się wszystko potoczyło, że kosztem moich kolegów mi udało się pojechać pięć biegów oraz wywalczyć srebrny krążek i było to bardzo miłe, niespodziewane a wręcz zaskakujące. Dodam jeszcze taką ciekawostkę, o której nikt nie wie, że przed tymi zawodami o MIMP w Rybniku, po drodze zatrzymaliśmy się coś zjeść w małej przydrożnej restauracji. Byliśmy tam: ja, Maciek Janowski i Grzesiek Zengota, spotkaliśmy się we trzech kolegów, którzy potem zdobyli medale właśnie na rybnickim owalu.    

Udało Ci się też wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego, gdy 21 września 2008 roku wraz z kolegami z reprezentacji Polski zdobyłeś złoty medal DMŚJ w duńskim Holsted. Chyba lepiej nie można było zakończyć tamtego sezonu?

Tak. To też było dla mnie ogromne wydarzenie. Mistrzostwo świata to jest zawsze coś wielkiego bo wiadomo, że każdy chce być mistrzem świata, każdy chce być mistrzem Polski szczególnie gdy na nich startuje.  My mieliśmy bardzo trudno na tych zawodach, bo to był wyjazd, a drużyna duńska była bardzo wyrównana i bardzo dobrze tam wtedy jechali u siebie. A wiadomo tamtejsze tory są bardzo specyficzne, więc trzeba było połapać to wszystko ale udało się chłopaki zrobili super robotę i jako drużyna wygraliśmy i każdy się cieszył. Niesamowite uczucie na obczyźnie zdobyć medal dla swojego kraju to coś wspaniałego oraz wyjątkowego, tego się nie zapomina.

W barwach żółto-czarnych startowałeś w latach 2006-2009 oraz w 2017 pierwszym roku po reaktywacji, w karierze seniorskiej miałeś lepsze i gorsze momenty. Jak podsumujesz swój dorobek jako zawodnika?

Dużo rzeczy zrobiłbym inaczej i troszeczkę inne ścieżki bym obrał jeśli chodzi o pewne rozwiązania sprzętowe, ale to każdy wie dopiero po latach będąc mądrym po fakcie. Czuję duży niedosyt ,bo wiem, że miałem ku temu okazję i mógłbym zrobić dużo więcej niż zrobiłem. Widocznie na tamten moment i na tamte czasy oraz realia zrobiłem, co mogłem. Tak sobie to tłumaczę, że myślałem w tamtej chwili, że takie rozwiązania, które wybrałem są najlepsze, więc tak to zostawiam żeby mieć trochę spokojniejszą głowę. Wiadomo, że było mi trochę żal takich decyzji, które pozornie były bardzo błahe a później przynosiły duże skutki po jakimś tam czasie i na pewno trochę inaczej bym teraz pokierował swoją sportową drogą. Gdybym miał teraz jakiegoś podopiecznego ,to na pewno bym wiedział jak go dobrze poprowadzić.

Po zakończeniu kariery byłeś niejednokrotnie widywany na trybunach stadionu przy Warmińskiej 1 podczas meczów poznańskich Skorpionów. Jaką miałeś frekwencję obecności w minionym sezonie?

Przyznam się bez bicia, że bardzo słabą (śmiech). Byłem tylko na jednym meczu ponieważ miałem taki natłok pracy w tym roku, że nie szło się wyrwać, a jak był jakiś weekend to oczywiście czas ten był przeznaczony dla rodziny. Ale śledziłem za każdym razem wyniki meczów na żywo będąc przyklejony do telefonu, choć wiadomo, że to nie to samo.

Śledząc poczynania drużyny z Poznania jak byś ocenił jej postawę w 2025 roku, jeśli chodzi o występy ligowe w Metalkas 2 Ekstralidze?

Drużyna jako całość na pewno nie zawiodła. Takie jest moje zdanie. Trzeba było oczywiście zwrócić uwagę na dwie drużyny, które „zjadały” resztę, mam tu na myśli Leszno oraz Bydgoszcz, bo to były kluby z aspiracjami na awans ligę wyżej i ciężko się jeździ z takimi drużynami. Zawsze spadkowicze z Ekstraligi w kolejnym sezonie są bardzo groźni tym bardziej, że w przypadku leszczyńskiego zespołu ten spadek był bardziej spowodowany kontuzjami i pechem niż dyspozycją sportową. A po degradacji ligę niżej został praktycznie cały skład i wiadomo było, że będzie z nimi bardzo ciężko wygrać. Myślę, że w Poznaniu był bardzo zrównoważony skład, który dał dużo radości kibicom, co prawda nie znam aspiracji finansowych oraz sportowych klubu, ale to wszystko musi być wyważone budżetem i długofalowym działaniem jeżeli ktoś oczywiście poważnie myśli oraz wiąże z tym jakieś fajne plany i ma wizję klubu. Na pewno każdy z chłopaków ambitnie walczył. Czasem to wychodziło, a czasem niekoniecznie, ale nie można było im odmówić woli walki i zaangażowania. Trochę mi było szkoda „Smyka” (Bartosz Smektała – przyp.red.) bo to jest taki fajny chłopak, którego miałem okazję poznać podczas wspólnego treningu, gdy ja już byłem zawodnikiem który jeździł bardzo długo a on dopiero zaczynał swoją przygodę z żużlem. I już wtedy było widać, że może być z niego bardzo dobry zawodnik. Teraz w trakcie sezonu pokazywał, że bardzo mu zależy i że mocno emocjonalnie podchodził do swoich słabszych występów. Ja miałem kiedyś podobnie, dlatego doskonale go rozumiałem co wtedy czuje, bo to jest młody ambitny zawodnik, ale myślę też, że po tym pierwszym roku wyciągnął też jakieś swoje wnioski na przyszłe rozgrywki. Każdy sezon czegoś uczy bez względu na wiek także myślę, że będzie u niego dużo lepiej w przyszłym roku.

Padł rekord remisów, który z pewnością zapisze się na długo w żużlowych annałach. Trudno jednak przy tym nie oprzeć się wrażeniu, że to ich nadmiar stał się przyczynkiem do tego, że zabrakło tak niewiele by poznańskie Skorpiony mogły zameldować się w fazie play-off. Też jesteś podobnego zdania?

Tak, ale to tylko świadczy o tym, że te rozgrywki pierwszoligowe miały bardzo wyrównany poziom i ciekawe widowiska bo remis zawsze jest po zaciekłej walce obu ekip. Jeśli chodzi o emocje sportowe to na pewno żaden kibic nie może narzekać. Natomiast jeśli chodzi o ten wynik końcowy, no to jednak wyszło trochę gorzej, bo jednak te punkty zawsze gdzieś tam uciekają, a na końcu ich brakuje, przez co na pewno pozostał niedosyt. Oczywiście trzeba też mierzyć siły na zamiary i czasami może dobrze, że nie był pompowany żaden balonik, bo przynajmniej ten brak awansu do playoff nie był jakimś wielkim rozczarowaniem. Fajnie oczywiście jakby chłopaki w nich pojeździli, ale jeśli nie ma się aspiracji do awansu, to nie wiem nawet czy dla klubu nie jest lepiej, że skończyło się tak, jak się skończyło.

Kogo byś najbardziej wyróżnił. a kto Cię rozczarował swoją postawą w zespole Hunters PSŻ Poznań? 

Zdecydowanie Ryan Douglas pokazuje, że to nie był przypadek, że poprzedni sezon mu wyszedł i że to nie będzie tylko jednorazowy wyskok z jego strony, bo nadal jeździ konsekwentnie i dobrze kolejny rok z rzędu. Na wyróżnienie zasługują również młodzieżowcy Tobiasz J. Musielak i Kacper Teska, bo zupełnie nie spodziewałem się, że chłopaki pojadą na takim poziomie. W wielu meczach, które oglądałem radzili sobie naprawdę dobrze i myślę, że pod tym kątem Poznań nie miał absolutnie się czego wstydzić i można być bardzo dumnym z chłopaków co myślę, że napawa optymizmem na przyszłość. Zwróciłem też uwagę na „Smyka”, bo widziałem, że stać go na dużo więcej. Jest technicznie przygotowany do tego, mentalnie też jest gotowy, by robić dużo więcej punktów i wydawało mi się, że nie mógł się dogadać ze swoim sprzętem w tym roku. Wyróżnienie dla niego za tą psychikę, którą pokazał, bo jednak jak coś nie wychodzi nie przez jeden mecz. a przez większość sezonu i jeszcze pod koniec się odbić i wynik dociągnąć to takiemu chłopakowi należą się brawa i gratulacje za wytrwałość i wolę walki. Rzeczywiście tą końcówkę miał już dużo lepszą a myślę, że jak sobie wszystko poukłada to w przyszłym roku na pewno będzie mu łatwiej, ja na pewno będę trzymał za niego kciuki bo chciałbym żeby był takim liderem z prawdziwego zdarzenia.

Drużyna na sezon 2026 została już zbudowana. Patrząc tylko i wyłącznie na nazwiska "na papierze", jak oceniasz przyszłoroczny zespół podopiecznych Eryka Jóżwiaka?

Na papierze to wygląda nieźle tylko, że na żużlu papier nie jedzie i takie teorie są zawsze weryfikowane pierwszym lub kolejnym meczem w sezonie. W przeszłości bywały drużyny, które w jakikolwiek sposób nie zapowiadały się dobrze, a zrobiły dobry wynik. Były też dream teamy, a po sezonie się okazywało, że walczą o utrzymanie, albo spadają z ligi, więc nie przywiązywałbym wagi do papierowej siły żadnego z zespołów. Każdy z tych zawodników będących w kadrze poznańskich Skorpionów może dobrze pojechać. Chociażby Niels Kristian Iversen z ogromnym doświadczeniem, który wie jak jeździć na najwyższym poziomie, więc na pewno jeśli chodzi o swój profesjonalizm bardzo pomoże drużynie i warto brać z niego przykład, bo to jest gość, który przez wiele lat jeździł bardzo dobrze w Grand Prix oraz w Ekstralidze i dużo ciekawych rzeczy można się od niego nauczyć, czy podpatrzeć. Więc dla młodych zawodników jest na pewno też ważną postacią w zespole. Po Ryanie Douglasie nie ma co przypuszczać, że jakoś zaniży swoje wysokie loty i jeśli utrzyma to co do tej pory, to bardzo dobrze by było. Jak już wcześniej mówiłem trzymam mocno kciuki za Bartka Smektałę. Perspektywicznie wygląda też Tobiasz J. Musielak, który jechał w tym roku nie raz jak zawodnik z kilkuletnim bagażem doświadczeń, bardzo fajnie chłopak jedzie i też chciałbym żeby rozwinął skrzydła, żeby go omijały kontuzje, bo widać, że jeździ odważnie. Myślę, że tą drużynę stać spokojnie na play-offy ale bez jakiegoś nacisku i jeżeli każdy z tych chłopaków pojedzie na swoim poziomie to sprawią oni w najbliższym sezonie bardzo dużo radości kibicom.

Czy oprócz awansu do fazy playoff będzie stać Skorpiony również na sprawienie niespodzianki w finałowej fazie rozgrywek Metalkas 2 Ekstraligi?

Myślę, że tak choć należy pamiętać, że wszystko zweryfikuje tor i to, że ten sport jest jednak kontuzjogenny i też się różne rzeczy mogą zdarzyć. Oczywiście nikomu tego nie życzymy, ale trzeba też pamiętać, że w tym wszystkim czasami trzeba też mieć dużo szczęścia.

Czy w nowym sezonie planujesz wizytę na Golęcinie na którymś z meczów?

Planuję, chce mi się już bardzo przyjść na stadion zobaczyć to wszystko i poczuć tę atmosferę, bo wyjątkowo dobrze mi się to kojarzy. Tym bardziej jak zawody są na Golęcinie, bo bardzo lubię ten klimat i to miejsce. Muszę więc w przyszłym roku obowiązkowo się wybrać, bo już naprawdę mocno za tym tęsknię.

Aplikacja sp360.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .



Aktualizacja: 24/11/2025 20:19
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do