Reklama

Gradobicie przy Bułgarskiej. Lech Poznań koncertowo wszedł na europejską ścieżkę

Piłkarze Lecha Poznań koncertowo rozpoczęli zmagania w europejskich pucharach. Mistrzowie Polski po roku niebytu wrócili z przytupem. W pierwszym meczu drugiej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów Kolejorz pokonał na własnym terenie islandzki Breiðablik aż 7:1. To najwyższe zwycięstwo Lecha w historii europejskich rozgrywek.

Cisza przed burzą

Zawodnikom poznańskiego Lecha w iście mistrzowskim stylu udało się otworzyć spotkanie. Drużyna podopieczna Nielsa Frederiksena od pierwszej minuty zaczęła dyktować własne zasady, co już w 4. minucie przełożyło się na prowadzenie 4:1. Po wrzutce z rzutu rożnego Joela Pereiry akcję wykończył z powietrza Antonio Milić.

W kolejnych minutach odważnych prób po stronie Kolejorza również nie brakowało, a nieudanymi próbami szarży popisali się Szymczak oraz Jagiełło. W 12. minucie niebiesko-białym nie udało się wykorzystać kolejnego stałego fragmentu gry. Postawieni pod ścianą Islandczycy natomiast szukali przełamania. Na spalonym znalazł się Viktor Einarsson. Fatalny błąd Milicia dał jednak gościom upragniony rzut karny, a niespełna 2. Minuty później Bartosza Mrozka pokonał Hoskuldur Gunnlaugsson.

Teatr jednego aktora

Choć przyjezdnym udało się doprowadzić do remisu, to kolejna katastrofa czekała za rogiem. W 30. minucie żółtą kartą ukarany został Viktor Margirsson. Chwilę później decyzja została zmieniona, a zawodnik ujrzał czerwony kartonik. Sytuacja ta mocno podcięła skrzydła piłkarzom Breiðablik. Kolejnym próbom Lechitów zaś nie było końca. W 36. minucie kolejny z Islandczyków ujrzał żółtą kartką. Po krótkim zamieszaniu podyktowano drugiego karnego w meczu - tym razem dla niebiesko-białych. Drugi raz w tym sezonie sam na sam z bramkarzem rywala stanął Mikael Ishak, ponownie okazując się skutecznym egzekutorem – 2:1.

Kolejne widowiskowe gole były kwestią czasu. W 42. minucie na listę strzelców wpisał się Joel Pereira, który wykorzystał podanie Michała Gurgula. Niecałe 60 sekund później boisko opuścił zaś kontuzjowany Alfonso Sousa, którego zastąpił Gisli Thordarson, będący wychowankiem islandzkiego klubu. Wrażeń do końca nie zabrakło. W drugiej minucie doliczonego czasu drugiego karnego wykorzystał Ishak. Rezultat na 5:1 do przerwy ustalił natomiast Leon Bengtsson, który jako kolejny umieścił futbolówkę w sieci Antona Einarssona.

Pewni swego

Druga połowa znów należała do jednostronnych, choć nie przekładało się to na bramki. W szeregach Lecha pojawiło się względne rozluźnienie, co z kolei skutkowało paroma niedokładnościami. Próby strzału podjął się Ishak, a następnie wtórujący mu Bengtsson. Przełamać niemocy nie pomagały również stałe fragmenty gry. W 53. i 63. minucie swoje szanse miał Joel Pereira, a finalizacja była na wyciągnięcie ręki. Później z trudnej piłki szczęścia spróbował jeszcze Filip Jagiełło. Pomocnik Kolejorza w końcu jednak wstrzelił się w światło bramki, pokonując w 78. minucie Einarssona.

Nieuwaga gości doprowadziła parę minut później do kolejnego karnego dla gospodarzy, a na linii strzału ponownie zameldował się Mikael Ishak. Popularny 'papa' w 85. minucie po raz kolejny po pokonał bramkarza gości, tym samym notując hat-tricka.

Cieszę się z tego wysokiego zwycięstwa, bo wejście w sezon mieliśmy słabe. Nie wiem dlaczego tak zaczęliśmy ten sezon, dzisiaj graliśmy swoją piłkę i mam nadzieję, że będziemy to kontynuować

- powiedział w rozmowie z TVP Sport Antonio Kozubal.

Ważne zwycięstwo, mamy sporą zaliczkę przed rewanżem. Wynik wysoki, ale zespół z Islandii pokazał się z dobrej strony. Mimo gry w osłabieniu próbowali grać w piłkę i duży szacunek za to. Mieliśmy analizę ich występów i to nie jest słaby zespół, mają swój pomysł na grę. Dzisiaj byliśmy jednak tak nastawieni i w takiej formie, że to zwycięstwo należało się nam. Ta stracona bramka trochę nas zdenerwowała, ale byliśmy konsekwentni w swoich działaniach i po każdym trafieniu chcieliśmy więcej. Cieszymy się, ze udało nam się zdobyć taką zaliczkę

- powiedział Filip Jagiełło. 

Myślę, że rezultat meczu byłby inny, gdybyśmy nie obejrzeli czerwonej kartki. To był dobry mecz w wykonaniu mojej drużyny, a pierwsze trzydzieści minut nie było najgorsze w naszym wykonaniu. Owszem, straciliśmy gola po stałym fragmencie gry, ale potrafiliśmy sobie nieźle radzić po odbiorach. Wyrównaliśmy po rzucie karnym, ale po tej czerwonej kartce to było już zupełnie inne spotkanie. Powinniśmy być mądrzejsi w takich sytuacjach

- skomentował Halldor Arnason, trener Breiðablik.

Po awans

Pewna wygrana dała niebiesko-białym dużą zaliczkę przed rewanżem na wyjeździe, który zostanie rozegrany 30 lipca. W przypadku awansu mistrzowie Polski zmierzą się w 3. rundzie ze zwycięzcą pary Lincoln Red Imps (Gibraltar) – Crvena Zvezda (Serbia). Mecze kolejnej rundy odbędą się w dniach 5-6 lipca.

W międzyczasie Lechitów czekają starcia na krajowym podwórku. Jeżeli nic się nie zmieni, to już w nadchodzącą sobotę podopieczni Nielsa Frederiksena w ramach 2. kolejki PKO BP Ekstraklasy zagrają na wyjeździe z Lechią Gdańsk.

Lech Poznań – Breiðablik (ISL) 7:1 (5:1)

Ishak 37’ (k.), 45 +3’ (k.), 85 ‘ (k.), Milić 4’, Pereira 42’, Bengtsson 45 +6’, Jagiełło 77’ – Gunnlaugsson 28’

Składy zespołów

Lech: Mrozek, Pereira, Skrzypczak, Milić (Douglas 46’), Gurgul, Kozubal (Ouma 46’), Jagiełło (Fiabema 80’), Bengtsson, Sousa (Thordarson 43’), Szymczak (Gholizadeh 72’), Ishak

Breiðablik: Einarsson (Omarsson 72’), Valgeirsson, Orrason, Margeirsson, Jonsson K. (Bjarnason 63’), Gunnlaugsson, Jonsson A. (Muminovic 46’), Ludviksson, Einarsson, Thorsteinsson (Steindorsson 78’), Thomsen

 

Aplikacja sp360.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .



Aktualizacja: 22/07/2025 23:20
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do