Reklama

Maciej Tokarczyk, trener Warty: Biorę pełną odpowiedzialność za wynik

Maciej Tokarczyk od dwóch i pół miesiąca jest trenerem piłkarzy Warty Poznań. Zieloni pod jego wodzą w sześciu meczach jeszcze nie wygrali, cztery razy remisując. Szansą na premierowe zwycięstwo będzie mecz z Zagłębiem Sosnowiec, pierwszy przy Drodze Dębińskiej od sześciu lat. W rozmowie z Michałem Bondyrą trener Tokarczyk opowiedział o tym jak pracuje, na co zwraca szczególną uwagę, czy nie bał się podjąć pracy w klubie, w którym są problemy finansowe i organizacyjne. Będzie też o dojeżdżaniu do pracy rowerem, zdrowym balansie z rodziną i meczach Lecha, na których ostatnio bywa.

Michał Bondyra: Podobno jesteś rannym ptaszkiem.
Maciej Tokarczyk, trener Warty Poznań:
Tak, mój zegar biologiczny już jest tak nastawiony, że lubię wstawać wcześnie rano. 

Czyli o której?
Budzę się o 5.20, po 6.00 wyjeżdżam rowerem do klubu, na miejscu jestem przed 7.00 i to jest godzina dla mnie, by się czegoś pouczyć, zaplanować mikrocykl, odprawę. O 8.00 przychodzi mój sztab, z którym planujemy trening. O 10.00 zjawiają się w klubie zawodnicy, mamy odprawy indywidualne, przygotowania do zajęć i startujemy. Zwykle jednostka treningowa trwa 90 minut, po czym jako sztab mamy analizę wideo z tej jednostki. Do domu jadę między 14.00 a 15.00.

Nie jesteś jak Adam Nawałka w Lechu, który spędzał czas w klubie od rana do wieczora.
Nie, zdecydowanie, nie. Poza piłką jest wiele pięknych spraw w życiu. Ale kiedyś, gdy miałem dwadzieścia kilka lat, byłem trenerem, który był jak Adam Nawałka, wciąż przy piłce, wciąż w klubie, nastawiony na wieczny rozwój. Zrozumiałem jednak, że żeby być najlepszą wersją samego siebie muszę mieć zdrowy balans.

A co zapewnia tobie ten balans?
Przede wszystkim moja żona, moja córka, moja rodzina. Teraz jeszcze rodzina nam się powiększy, bo w drodze jest druga córka. Poza tym lubię jeździć na rowerze, spędzam też czas na czytaniu książek i spotykaniu się z przyjaciółmi. To jest taki mój azyl poza piłką. 

W rodzinie szalenie ważne są relacje. A jak ważne są relacje na linii trener-zawodnik, trener-grupa piłkarzy?
Dobrego lidera cechują relacje. Są one ważne, by poznać potrzeby zawodnika, to czego oczekuje, w jakiej jest dyspozycji i dlaczego w takiej jest. Oczywiście finalne decyzję podejmuję ja jako trener, bo to ja jestem odpowiedzialny za wynik. Ale chcę tworzyć środowisko otwarte, bo uważam że skuteczny proces polega na współpracy ze sztabem, z zawodnikami. Chcę żeby piłkarze nie byli odtwórcami, a kreatorami. 

Lubisz być kreatorem?
Lubię być kreatorem, tworzyć środowisko dla grupy.

A tworzyć zespół praktycznie od zera? Przecież z pierwszoligowej Warty zostało zaledwie kilku zawodników?
Faktycznie tak jest. W Wiśle Puławy, gdzie wcześniej pracowałem, też musiałem tworzyć zespół od nowa. Ta kreacja to jest żmudna praca pod kątem skautingu, doboru ludzi pod model gry, pod profil osobowościowy, dużo rozmów, analiz wideo. Tu też tak jest. A ja lubię tak budować, bo gdy przychodziłem do Warty, nikt mi nie dobierał zawodników na siłę. Mam takich piłkarzy, których chciałem, więc mogę wziąć pełną odpowiedzialność za wynik. W Warcie mam bardzo jakościowych ludzi, z którymi wierzę, że zrobimy coś fajnego.

Macie najmłodszy skład w 2. lidze. To pokłosie tego, że przez pięć lat w Stali Rzeszów pracowałeś w piłce młodzieżowej, czy kwestia skromnego budżetu?
Myślę, że to wynik i jednego i drugiego. Gdy tu przychodziłem, oczywiste było, że budżet będzie miał w tym sezonie pewne ograniczenia i nie będzie przesadnie duży. Natomiast w doborze piłkarzy wiek gra niewielką rolę, liczą się kompetencje ludzkie i na to zwracaliśmy główną uwagę. 

Jak znalazłeś się w Warcie?
Po etapie z piłką młodzieżową w Stali Rzeszów, podjąłem decyzję, że chcę iść ścieżką seniorską, bo zawsze to mnie kręciło. Wspólnie z żoną uznaliśmy, że jesteśmy na takim etapie w życiu, że możemy coś zmienić. Trafiła się okazja na poziomie drugoligowym w Wiśle Puławy, klubie który miał swoje problemy finansowe, a który teraz niestety już na poziomie profesjonalnej piłki już na mapie Polski nie istnieje. Czas w Puławach to było dla mnie kapitalne doświadczenie, nauczyłem się jak kształtować pożyteczne umiejętności, jak zarządzać szatnią w kryzysie. Ten okres dał mi pozytywną odpowiedź czy dalej chcę to robić na poziomie seniorskim. Pojawiła się oferta z Warty Poznań, z klubu dużo większego, z bogatą historią z kibicami. Oferta bardzo atrakcyjna. 

Warta jest dużym klubem, ma piękną historię, ale ma też za sobą dwa spadki z rzędu, duże problemy finansowe i organizacyjne. Nie bałeś się, że wchodzisz z deszczu pod rynnę?
Oczywiście, że wiedziałem jakie problemy były dotąd w Warcie. Że klub wchodzi w restrukturyzację. Ale piłka to loteria. Przykład? Hutnik Kraków, który dobrze wystartował, ale problemy finansowe ma firma właściciela i nie wiadomo, jaka będzie przyszłość tego klubu. Wiedziałem, że w Warcie było ciężko, ale właściciel i prezes Zielonych przedstawili mi jasny plan, jak tą sytuację chcą naprawić, jaki mają na to pomysł. To było kilka konkretnych punktów. Postanowiłem temu planowi zaufać. Jestem tu dwa i pół miesiąca i nie mogę powiedzieć złego słowa na temat naszej współpracy, bo wszystko to na co się umówiliśmy zostało spełnione. Teraźniejszość tu jest na dobrym poziomie. 

Przeglądając twoje CV rzuca się w oczy jedno: lubisz się uczyć i dokształcać. Ukończyłeś studia pedagogiczne na Uniwersytecie Śląskim oraz podyplomowe studia z wychowania fizycznego w Katowicach i analizy gier sportowych we Wrocławiu. Czyli jesteś typem trenera, który ceni analizy ponad dawanie z wątroby?
Piłka nożna jest na tyle rozległą dziedziną, że nie można wybrać jednego elementu. Ważne jest dawanie z wątroby czyli mental, ważne jest przygotowanie fizyczne, taktyczne, ale też czucie ludzi z którymi pracujesz. Wymienilibyśmy pewnie jeszcze kilka innych elementów, które muszą współgrać. 

A czy masz trenera, którym się inspirujesz?
Trenera nie, ale czerpię inspiracje z zespołów, które mogę oglądać. Najczęściej są to zespoły drugoligowe. W tej lidze też są innowacyjnej rozwiązania. Na przykład Unia Skierniewice i trener Kamil Socha stosował przez moment meczu z nami pressing od zewnątrz do środka, który jest bardzo rzadko stosowany. Wcześniej taki manewr taktyczny stosował Daniel Myśliwiec w Stali Rzeszów. Oczywiście inspiruję się też zespołami z ekstraklasy. 

Byłeś już na meczu Lecha przy Bułgarskiej?
Tak, na trzech meczach w europejskich pucharach i na meczu o superpuchar z Legią. Nawet z takiego wysokiego poziomu da się coś przenieść na boiska drugoligowe, bo to są powtarzalne zachowania. Jakbyś zobaczył Polonię Bytom z zeszłego sezonu, do byś dostrzegł wiele zachowań podobnych do nas w tym sezonie. A co do Lecha, to gra on czwórką w obronie, ale stosują ciekawy manewr, gdy Joel Pereira jest delegowany do środka na pozycję nr 6 i w ten sposób tworzą przewagę. Często robi to dobrą robotę i warto się czymś takim inspirować. Chociaż my nie mamy takich wykonawców, żeby akurat teraz z tego manewru korzystać. 

Spójrzmy na ligę. 6 meczów, 4 punkty przedostatnie miejsce w tabeli, ale wgłębiając się 4 remisy i dwie porażki… wszystkie mecze wyjazdowe. Nie frustrują cię te remisy? Bo przecież w wielu tych meczach gracie dojrzalej, ładniej… a zwycięstw wciąż brak?
No właśnie, ostatnio rozmawialiśmy w sztabie na ten temat. Zespołu nie można oceniać zerojedynkowo patrząc tylko na wynik. Ten jest najważniejszy, a my mamy tylko 4 punkty i nie jesteśmy zadowoleni. Musimy zacząć wygrywać i nie ma dyskusji. Koniec i kropka. Ale oceniając przez pryzmat wyniku robimy płytką analizę. Jeśli sięgniemy po analizę wideo, to widzimy kulturę gry, dużo sytuacji bramkowych i proste błędy, które kończą się stratami bramek. Dokładając jeszcze analizę statystyczną, liczymy wejścia w pole karne, udane pressingi na połowie przeciwnika, co m. in. pokazuje, że obrany przez nas kierunek jest dobry. Nie zgodzę się, że bronimy słabo, bo rywale z ataku pozycyjnego nie zagrażają naszej bramce wcale. Zagrażają nam za to z kontr-pressingu, czyli wtedy, kiedy tracimy piłkę, a jeszcze nie zdążyliśmy się zorganizować w defensywie. W niskiej obronie i wysokim pressingu jesteśmy bardzo skuteczni. I co ciekawe prawie 80 proc goli strzelamy po ataku pozycyjnym, czyli w fazie gry, która jest najtrudniejsza. Co ciekawe większość klubów ma odwrotnie, strzela gole po kontrach. My musimy poprawić detale i być może potrzebujemy czasu, by nasi piłkarze nabrali doświadczenia. Taki Michał Smoczyński ma dopiero 6 meczów w seniorskiej piłce a już strzelił w lidze 3 gole. Wykonał dużą pracę i fajnie się rozwija. 

W niedzielę po sześciu latach Warta zagra o punkty w Poznaniu. Czy mecz z Zagłębiem Sosnowiec będzie wreszcie zwycięski?
Wierzę w to bardzo głęboko, że to będzie mecz z pierwszym naszym zwycięstwem. Nie obiecam tego, bo to jest piłka i tu się może zdarzyć wszystko. Wiem, że obraliśmy dobry kierunek, a ja czuję coraz większy spokój, że zaczniemy wygrywać.

Aplikacja sp360.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .



Aktualizacja: 05/09/2025 08:59
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do