
Lech Poznań przegrał z Rakowem Częstochowa 0:1 w meczu 21. kolejki PKO BP Ekstraklasy. To druga porażka z rzędu i pierwsza taka seria poznaniaków w tym sezonie. Drużyna Marka Papszuna po raz pierwszy w tym sezonie strzeliła gola po rzucie rożnym. Padło to akurat na mecz z Lechem w Poznaniu.
Tymi pozytywnymi niespodziankami były na pewno obecności w wyjściowej jedenastce Patrika Walemarka i Afonso Sousy, którzy ostatnio pauzowali ze względu na urazy. Większym zaskoczeniem był brak Michała Gurgula, a jego pozycję na boisku zajął Joel Pereira. Prawą obronę Niels Frederiksen obsadził Rasmusem Carstersenem, co miało swój cel. Warunki fizyczne Duńczyka są znacznie lepsze od Pereiry, a to właśnie po prawej stronie Lecha Poznań hasać miał Erik Otieno, a Kenijczyka miał ujarzmić właśnie nowy boczny defensor Kolejorza.
Pierwsza połowa niemal w całości należała do Bartosza Mrozka. Raków wszedł w to spotkanie lepiej, prowadził grę i kilkukrotnie realnie zagrażał bramce gospodarzy. Skórę lechitów kilkukrotnie ratował Bartosz Mrozek, który taką postawą pokazuje, że z chęcią ponownie pojawi się na zgrupowaniu reprezentacji Polski. W ciągu pierwszych 45 minut obie ekipy cieszyły się z gola, ale tylko przez chwilę, bo przy golu Ishaka sędziowie dopatrzyli się spalonego, a przy trafieniu Berggrena faulu Szweda na jednym z piłkarzy Lecha.
Po 45. minucie, w doliczonym czasie pierwszej części gry Raków wyszedł na prowadzenie strzelając gola w zaskakujący sposób. Niby gol po rzucie rożnym - wrzucał Ivi Lopez, a trafił Svarnas - nie jest niczym zaskakującym, ale częstochowianie w tym sezonie są jedną z trzech najrzadziej meldujących się w narożniku boiska drużyn. Co więcej - po rundzie jesiennej obok Rakowa tylko jedna drużyna nie strzeliła gola po tym stałym fragmencie gry. Czy Lech odpuścił przygotowania pod tym kątem? Na pewno lekką drzemkę przy tym rzucie rożnym zaliczył Antoni Kozubal odpowiadający za strzelca gola.
Po niespełna godzinie gry Niels Frederiksen dokonał podwójnej zmiany. Joel Pereira po raz kolejny wymagał zmiany, rywale byli dla niego za szybcy, Portugalczyk podobnie jak z Lechią nie nadążał za tym, co działo się na boisku. 57 minut to też najwyraźniej tyle, ile może w tej chwili rozegrać Afonso Sousa. Chwilę po tych zmianach obie drużyny dały sobie po razie. Antoni Kozubal próbował z dalszej odległości zaskoczyć Trelowskiego, po chwili Raków odpowiedział podobnie. Lech z czasem przejmował inicjatywę, choć bardziej było to odpowiednie zarządzanie meczem przez Raków, aniżeli pobudka Kolejorza.
W 73. minucie Lech miał najlepszą do tej pory okazję. Piłka po przeciągniętej wrzutce z lewej strony boiska balansowała na granicy linii końcowej, tę przejął Carstersen i posłał na głowę Mikaela Ishaka. Kapitan Kolejorza soczyście uderzył piłkę, jednak tę na poprzeczkę sparował Trelowski. Chwilę później Szwed poprawił po podaniu Thordarsona, jednak znów górą był bramkarz z Częstochowy, a serię w ciągu kilku minut zakończył Kozubal strzałem z linii pola karnego, jednak w sam środek bramki. To wciąż było za mało na mądrze grający Raków. Zmiany także na plus wyszły w zespole rywala, co pozwoliło z perspektywy Marka Papszuna uspokoić nieco grę, nad którą Lech przejął inicjatywę tylko na kilka minut.
Raków zagrał lepiej niż my w każdym elemencie i zasłużył na zwycięstwo. Nie byliśmy w stanie wznieść się na nasz najwyższy poziom i to był też powód naszej porażki. Raków zapracował swoją postawą na boisku na te trzy punkty. Jest to frustrujące, ale życie toczy się jednak dalej, cały czas jesteśmy liderem, ale w następnych meczach musimy prezentować się na murawie zdecydowanie lepiej niż dzisiaj
- powiedział Mikael Ishak.
Lech gra czytelnie, Lech gra przewidywalnie i to ujawniła Lechia, a Raków tylko uwypuklił, bo Kolejorz przed własną publicznością w tym sezonie praktycznie był nieomylny, a Raków w zasadzie wyłączył Lecha z gry przy Bułgarskiej. W ekipie Kolejorza wciąż drzemie ogromny potencjał, dużo umiejętności, ale Lecha dopada powtarzalność, przewidywalność, co wykorzystują kolejni rywale. Margines błędu się wyczerpał, bo jeśli swój mecz wygra w niedzielę Jagiellonia, to zrówna się punktami z drużyną Nielsa Frederiksena. Kolejny mecz to przyszła niedziela, a rywalem będzie Zagłębie Lubin. Rywal w teorii idealny na przełamanie, lecz nie tylko przełamanie wynikowe będzie tu potrzebne poznańskiej lokomotywie.
Lech Poznań 0:1 (0:1) Raków Częstochowa
Bramki: 45+1' Svarnas
Lech Poznań: Mrozek - Carstersen, Douglas, Milić, Pereira (57' Gurgul) - Sousa (57' Thordarson), Kozubal (80' Gonzalez), Murawski - Walemark (70' Gholizadeh), Ishak, Hakans (80' Fiabema)
Widzów: 28 247
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie