Reklama

Przemysław Zamojski: Skojarzenia z Poznaniem przez Wiarę Lecha miałem średnie, teraz jest lepiej

Przemysław Zamojski to legenda polskiej koszykówki 3x3. W kadrze jest od 2019 roku, zdobył z nią m.in. brązowy medal mistrzostw świata w Amsterdamie i mistrzostwach Europy w Paryżu. Dwukrotnie zagrał też w igrzyskach olimpijskich – w Tokio w 2021 roku i w Paryżu przed rokiem. Teraz zawitał do Poznania na turniej Quest w ramach Basketu na Wolności, który zresztą ze swoją ekipą Miners Katowice wygrał. Michałowie Bondyrze opowiedział o wrażeniach z Poznania, wspomnieniach związanych z Wiarą Lecha, streetballowych początkach w Elblągu, tym jak wiele rzutów oddaje i jak mocne są treningi w koszykówce 3x3. Będzie też o mistrzostwach świata, które za rok odbędą się w Warszawie, ale i o marzeniu o igrzyskach w Los Angeles. A na koniec kilka słów o rodzinie.

Michał Bondyra: Pojawiłeś się na poznańskim Placu Wolności z mocnym zespołem Miners Katowice. Czym są dla Ciebie Questy 3x3 takie, jak ten w Poznaniu?
Przemysław Zamojski, kapitan kadry Polski 3x3:
Takie turnieje, jak ten traktuję szkoleniowo i treningowo. Jestem zawodnikiem, który lubi być cały czas w rytmie meczowym, a nie ma lepszej okazji do tego, jak zagranie w takim queście. Ten turniej to też okazja do wypróbowania nowych ustawień, zagrania w zupełnie nowym składzie. Reprezentuję tu Miners, a górnicy schodzą do korzeni.

Wy jednak bardziej wspinacie się na wyżyny. W ekipie grasz z Marcelem Ponitką także reprezentantem Polski. 
Tak, po telefonie od Wiktora Sewioła, przyjąłem zaproszenie na ten turniej. Cieszę się, bo mam możliwość sprawdzenia innych ustawień.

Także pod kątem reprezentacji Polski?
Wszyscy zawodnicy, którzy są na takich questach są w kręgu zainteresowań reprezentacji. Na pewno bacznie będziemy się im przyglądać. Ale nie tylko latem i tu, ale też przez cały sezon ligowy. 

Jakie masz wspomnienia związane z Poznaniem?
Dwa lata temu grałem w Poznaniu w turnieju o wejście do drugiej ligi z zespołem Basketball, który wraz z moimi przyjaciółmi założyliśmy, reaktywując koszykówkę w Elblągu. Przegraliśmy wtedy awans z Wiarą Lecha różnicą kilku punktów. Do dziś te skojarzenia z Poznaniem były średnie, ale zwycięstwo w tym turnieju sprawiło, że te wspomnienia są lepsze.

Poznański Quest w ramach Basket na Wolności rozgrywany jest w centrum miasta. Pod tym względem przypomina trochę igrzyska w Paryżu. Lubisz grać w miejskiej przestrzeni, wewnątrz miasta tętniącego życiem?
To jest świetna lokalizacja, która jest atutem naszej dyscypliny. Potrzebujesz tylko przestrzeni 15 na 11 metrów, żeby wkomponować w nią boisko. Bardzo się cieszę, że jest tak też w Poznaniu. Mam nadzieję, że swoją grą sprawiliśmy, że kibice i przechodnie się nie nudzili, że mieli dużo frajdy z oglądania naszych poczynań. 

Co sprawiło, że z utytułowanego koszykarza w wersji klasycznej basketu, 10-krotnego mistrza Polski, wieloletniego reprezentanta Polski, w 2018 roku przerzuciłeś się na wersję kosza 3x3?
Dorastałem w małym mieście – Elblągu, gdzie nigdy nie było wielkich tradycji koszykarskich. Pamiętam, że jako nastolatek z moimi kolegami z podwórka szukaliśmy turniejów, żeby zagrać w formule 3x3 na ulicy. Wtedy to był streetball, z nieco innymi regułami, a internet jeszcze nie był tak dostępny jak dziś. My szukaliśmy wszędzie, gdzie się dało informacji o turniejach i jeździliśmy na nie po całej Polsce. Po 15 latach gry 5x5 postanowiłem wrócić do tego grania. Podchody już wtedy robili pode mnie Piotr Renkiel i Mirosław Noculak. W 2018 roku zagrałem kilka turniejów, a 2019 dołączyłem na stałe do tej dyscypliny i zadeklarowałem, że już w niej zostaję. 

Jesteś bardzo doświadczonym zawodnikiem. Pewnie te przygotowania są inne niż u młodych koszykarzy?
Od razu powiedzmy, że koszykówka 3x3 to bardzo fizyczny sport, który wymaga ciężkich przygotowań fizycznych, motorycznych, wytrzymałościowych. Mimo że mecz trwa tylko 10 minut wszystkie te aspekty musisz mieć na najwyższym poziomie. Przekonało się o tym wielu moich kolegów z ekstraklasy, którzy bez odpowiedniego przygotowania zagrało ze mną w meczach sparingowych. Oni po 2-3 minutach oddychali rękawami! To pokazuje jak wiele wysiłku kosztuje ta dyscyplina.

A jak wyglądają twoje treningi?
Co najmniej dwa, trzy razy w tygodniu mam siłownię, poza tym codziennie albo treningi wytrzymałościowe albo gierki sparingowe, poza tym doskonalę technikę indywidualną, ale wszystko to zależy od toku i cyklu przygotowań, w którym aktualnie jestem. 

Twój znak rozpoznawczy to rzuty z dystansu – w koszu 3x3 za 2 pkt. Jak wiele takich rzutów oddajesz dziś na treningach?
Bardzo wiele! Nawet przed igrzyskami olimpijskim czy przed turniejem kwalifikacyjnym takim, jak ten ostatni w Bukareszcie. Wszyscy nasi zawodnicy, którzy występowali wtedy ze mną w reprezentacji mieli sezon ligowy, a ja musiałem przygotowywać się samemu. Wchodziłem codziennie na salę, i jak maszyna oddawałem tysiące rzutów. Trzeba być gotowym na bardzo samotną i długą drogę. 

Wspomniałeś o Bukareszcie, tam mieliście awansować do mistrzostw Europy, które rozgrywane będą w Kopenhadze. Was tam nie będzie. Kiedy nawiążecie jako kadra do tych pięknych wyników – 3 miejsca na świecie i w Europie?
Kolejny raz nie awansowaliśmy do Mistrzostw Europy. W zeszły roku w finale wyeliminowała nas Szwajcaria, teraz w półfinale Łotwa, a potem w meczu o 3 miejsce Węgry. Zawsze czegoś ostatnio brakowało. Mam nadzieję, że już za rok w czerwcu na Mistrzostwa Świata w Warszawie uda nam się zebrać najlepszych możliwych koszykarzy i zameldujemy się wtedy w światowej czołówce!

Świat bardzo na serio wszedł w 3x3. Jak to wygląda z polską młodzieżą? Mają na tyle talentu byś był spokojnym o kontynuację poziomu, który ty prezentujesz?
Na liście potencjalnych następców jest sporo zawodników, a wciąż dołączają do niej nowi, co mnie niezmiernie cieszy. Widać, że ta dyscyplina u nas się bardzo szybko rozwija i rozrasta, z czego jestem dumny. Wyniki, które notują nasze kadry do lat 23, medale tych kadr, na czele z mistrzostwem świata sprzed 3 lat, które zdobyli Adrian Bogucki, Michał Sitnik, Michał Lis czy Mateusz Szlachetka pokazują, że ten poziom jest wysoki, ale trzeba robić wszystko, by go utrzymać. Tych nazwisk utalentowanych zawodników jest bardzo wiele, potencjał jest ogromny więc z dużym optymizmem patrzę na najbliższe lata. 

Za rok w czerwcu przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie odbędą się mistrzostwa świata, ale w roku 2028 w Los Angeles są kolejne igrzyska olimpijskie. Czy Przemysław Zamojski poprowadzi wtedy polską reprezentację do medalu?
Na to pytanie nie mogę udzielić tobie na 100 procent pozytywnej odpowiedzi. Mogę zapewnić, że na 100 procent zrobię wszystko, by tam się za trzy lata znaleźć. O moje pełne zaangażowanie, determinację i wysiłek można być spokojnym. Ale to trener ze sztabem zdecyduje o tym, czy będzie mi dane dostąpić tego zaszczytu bycia wtedy w reprezentacji. 

Koszykówka 3x3, mecze, treningi, kadra to wszystko absorbuje masę czasu i wysiłku. A co robisz, gdy masz chociaż trochę wolnego czasu?
Ponad 90 procent tego wolnego czasu poświęcam rodzinie. Mam czwórkę dzieci i wspaniałą żonę. Staram się z nimi spędzać każdą wolną chwilę. A że drugą pasją po koszykówce jest gotowanie, to chętnie dla nich gotuję, bo jest dla kogo (śmiech). Lubię też pograć z synami na konsoli, to też mnie odpręża. 

Aplikacja sp360.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .



Aktualizacja: 21/07/2025 23:14
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do