
Piłkarze Lecha Poznań pożegnał się z marzeniami o Lidze Mistrzów. Podopieczni Nielsa Frederiksena w spotkaniu rewanżowym zremisowali z FK Crveną Zvezdą Belgrad 1:1. W dwumeczu mistrz Polski przegrał 2:4. Piłkarze Kolejorza wciąż mają jednak szansę na grę w Europie, a wszystko to za sprawą Ligi Europy.
Po porażce u siebie 1:3 Lech Poznań stanął przed trudnym zadaniem. Podopieczni Nielsa Frederiksena musieli pójść na całość w spotkaniu rewanżowym z FK Crveną Zvezda. Twierdza Belgrad to jednak wyjątkowo trudny teren i rzadko komu udaje się tu wypunktować gospodarzy, o czym najlepiej świadczy fakt, że Czerwona Gwiazda ostatnie spotkanie domowe przegrała w styczniu 2025 roku.
Zobacz również: Piłkarze Lecha już w Belgradzie. Wciąż w grze o marzenia
- Mamy dwa gole straty, ale to zaliczka, którą da się odrobić i nie musimy wszystkiego rzucać do ataku od pierwszych minut. Takie mam podejście do tego spotkania rewanżowego. 90 minut to na tyle dużo czasu, że można odrobić dwie bramki. Mecz rozpoczniemy tak, jak ten w Poznaniu i zobaczymy, jak się to rozwinie
- powiedział podczas spotkaniu z mediami szkoleniowiec Lechitów, Niels Frederiksen.
Już w pierwszych minutach gospodarze jasno stawiali granice, starając się przejąć inicjatywę. Nie brakowało też po ich stronie ostrej gry, a już w 2. minucie żółty kartonik ujrzał Milos Veljković. Nieregulaminowy faul już na wstępie zdziesiątkował mistrza Polski, a urazu nabawił się Robert Gumny. Powracający do klubu wychowanek próbował jeszcze podjąć walkę, ale parę minut później opuścił boisko, a na jego miejsce Duńczyk desygnował do gry Filipa Szymczaka.
Przed szansą na bramkę stanął Luis Palma, jego strzał z półdystansu jednak szczęśliwie wybronił bramkarz serbskich multimedalistów. 25-latek jeszcze kilkukrotnie starał się wziąć na siebie ciężar gry, ale nic to nie dało. O rajd pokusił się też Mikael Ishak, lecz to by było na tyle. Stosunek procentowy posiadania piłki był dla Lechitów miażdżący, a przewaga gospodarzy stale rosła - 63-37.
W 22. minucie Franncois Letexier znów sięgnął do kieszonki, karając żółtą kartką Bruno Duarte. Mimo wszystko piłkarze Czerwonej Gwiazdy nie mieli zamiaru spuszczać z tonu w defensywie. W kolejnych minutach zasady niezmiennie dyktowała ekipa gospodarzy.
Jedyną szansą Kolejorza na zapuszczenie się w głąb połowy rywala była aktywna gra w środku pola. Z czasem jednak zaczęły pojawiać się niepotrzebne błędy, a proste straty nie sprzyjały budowaniu pewności siebie. Serbom udało się otworzyć wynik w końcówce pierwszej połowie. Reakcja na faul Mateusza Skrzypczaka była jednoznaczna – rzut karny. Chwilę później Bartosza Mrozka pokonał Cherif Ndiaye, dając gospodarzom prowadzenie – 1:0.
Rzut karny? Mój błąd, poślizgnąłem się w kluczowym momencie. Odwracałem się, chciałem wybić piłkę i wtedy zaliczyłem uślizg. Konsekwencją tego był ten krok, który sprawił, że chyba zahaczyłem przeciwnika. Zabieram z tego dwumeczu fantastyczną atmosferę przy Bułgarskiej i tutaj w Belgradzie. Graliśmy przeciwko świetnym piłkarzom, wierzę że jeśli do tego wszystkiego dobrze podejdziemy, a mamy dobrych trenerów, to pójdziemy dzięki takim spotkaniom do przodu
- powiedział po meczu Mateusz Skrzypczak.
Wynik był jaki był, FK Crvena Zvezda Belgrad w dwumeczu prowadziła już 4:1. Nic więc dziwnego, że w ich szeregach panował spokój, a awans pozostawał kwestią czasu. Po stronie niebiesko-białych dalej nie brakowało błędów. Do przyjezdnych szczęście uśmiechnęło się na moment, gdy w 57. minucie ukarany czerwoną kartką został Rodrigo.
Podopieczni trenera Frederiksena nie byli w stanie wykorzystać przewagi liczebnej. Nerwową atmosferę próbował jeszcze opanować Mikael Ishak, a na strzał z dystansu odważył się Joel Pereira, lecz futbolówka poleciała wysoko ponad poprzeczkę. Powodów do zmartwień wciąż nie miał Milojević, zwłaszcza, że po paru przerwach jego drużyna odzyskała świeżość. Jako kolejny o prostą stratę pokusił się Bryan Fiabema, a w 74. minucie futbolówkę w sieci Lechitów po raz drugi umieścił Ndiaye, który znajdował się na spalonym.
W samej końcówce posypały się kartki. Konsekwentny w swoich decyzjach Francois Letexier ukarał żółtym kartonikiem Pablo Rodrigueza oraz Rade Krunica. Później przed szansą na trafienie z rzutów rożnych stanęły oba zespoły. Do regulaminowego czasu gry doliczono jeszcze 3 minuty, mistrzowie Polski nie mieli jednak zamiaru wracać z niczym. Rzutem na taśmę niemoc przełamał Mikael Ishak, wpisując się na listę strzelców. Za moment formalnością stało się jednak zadość, a niezagrożona ekipa gospodarzy ruszyła do świętowania - 1:1.
Obraz gry zmienił się od momentu, kiedy nasi rywale dostali czerwoną kartkę. Umiejętnie potrafił zabić mecz, czy też zabić czas, co zrozumiałe w sytuacji, w jakiej Crvena Zvezda znajdowała się w dwumeczu. Rozegraliśmy jednak dwa dobre mecze z bardzo dobrym przeciwnikiem, który - tak uważam - był niewiele od nas lepszy, ale jednak lepszy w rozrachunku dwóch gier. Nam zabrakło więcej zdecydowania pod polem karnym przeciwnika, wcześniej strzelonego gola, który mógłby nas jeszcze pchnąć do walki o odrobienie strat. Robert Gumny? Nie mogę powiedzieć w tym momencie na ile poważny jest to uraz. Zobaczymy jutro, kiedy wykonamy odpowiednie badania. Choć nie jestem wielkim optymistą w tym temacie, bo wyglądało to bardzo groźnie
- podsumował Niels Frederiksen.
Serbski zespół awansował do 4. rundy. Triumfatorów na ostatniej prostej czeka dwumecz z Pafos FC. Mistrz Polski spadł natomiast do ostatniej rundy eliminacji do Ligi Europy, gdzie czeka już belgijski KRC Genk. Do zmagań ligowych poznaniacy powrócą w sobotę – 16 sierpnia, gdy u siebie zmierzą się z Koroną Kielce.
FK Crvena Zvezda Belgrad – Lech Poznań 1:1 (1:0) [dwumecz - 4:2]
Ndiaye 45+1’ - Ishak 90+3'
Składy zespołów
Crvena: Matheus, Seol, Veljković, Rodrigo, Tiknizyan, Elsnik, Krunić, Babicka, Bruno, Olayinka, Ndiaye
Lech: Mrozek, Pereira, Skrzypczak, Milić, Moutinho, Kozubal, Thordarson, Gumny, Palma, Bengtsson, Ishak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie