Kto życzył sobie emocji, ten dostał ich zapewne więcej, niż się spodziewał. Kto życzył sobie Enei Basketu Poznań w najlepszym wydaniu, ten też się nie zawiódł. Ale znakomite widowisko w Poznaniu zagwarantowali też przyjezdni, czyli koszykarze Enei Astorii Bydgoszcz. Kibice zobaczyli aż trzy dogrywki, wygraną świętowali gospodarze.
Koszykarze Enei Basketu Poznań do meczu z liderem rozgrywek przystąpili po trzech porażkach z rzędu. Motywacja i chęci do przełamanie złej passy były więc duże. I od pierwszych minut spotkania było to widać. Dobra gra pod tablicami, uważna obrona i brak strat pozwoliły poznaniakom dotrzymywać kroku Astorii. NIe mylił się James Washington, po drugiej stronie bezbłędny był Adam Kemp. Po kolejnych punktach Konrada Rosińskiego gospodarze objęli prowadzenie 13:9. I od tego momentu przejęli inicjatywę. Na parkiecie pojawił się Michał Samsonowicz i jeszcze bardziej "napędził" grę poznaniaków, którzy po pierwszej kwarcie prowadzili 21:12.
W drugiej kwarcie podopieczni Marcina Klozińskiego zaimponowali celnymi rzutami za trzy punkty. Kolejno trafili: Rosiński, Stankowski, Nowicki i Samsonowicz i Enea wygrywała już 37:28. Gospodarze skutecznie ograniczyli działania Martyce Kimbrough (w pierwszej połowie tylko 5 punktów), ale przyjezdnych do walki poderwał Karol Kamiński. Jego siedem punktów z rzędu sprawiło, że Astoria odrobiła stratę (było 37:37). Do przerwy Basket prowadził 43:39.
Druga połowa zaczęła się od agresywnej brony obu drużyn. Po jednej stronie forsował ją James Washington, po drugiej Jakub Andrzejewski. I chociaż poznaniacy nie byli już tak skuteczni, to wciąż prowadzili. Gdy jednak drugi raz za trzy trafił Martyce Kimbrough na tablicy wyników znów był remis 56:56. I do końca tej części gry żadna z drużyn nie potrafiła zbudować większej przewagi. Przed ostatnią częścią spotkania gospodarze prowadzili 60:58.
Czwartą kwartę lepiej "otworzyli" goście wychodząc na prowadzenie 65:60, ale po dwóch akcjach Patryka Stankowskiego mieli tylko punkt przewagi. I cały czas było blisko remisu - 68:68 po kolejnych punktach Stankowskiego. Basket dzięki lepszej grze na zbiórce często ponawiał akcje, ale nie przynosiło to wymiernego efektu punktowego. Goście z kolei często mylili się na linii rzutów osobistych. Na trzy minuty przed końcem meczu było 70:68 dla Astorii. Świetnie w ostatnich akcjach grali Stankowski (w Enei Baskecie) i Patryk Kędel (w Enei Astorii). Gdy na tablicy wyników było siedem sekund punkty zdobył James Washington doprowadzając do remisu 74:74. Rzut Kimbrough był jednak niecelny, a to oznaczało dogrywkę.
W doliczonym czasie gry Basket musiał radzić sobie bez Andrzeja Krajewskiego, a Astoria bez Karola Gruszeckiego, którzy zeszli za pięć fauli. Wciąż jednak był remis, bo gdy za trzy trafił Kimbrough, to odpowiedział Washington. Na minutę przed końcową syreną 82:82. Obie drużyny miały po pięć fauli, więc zawodnicy często stawali na linii rzutów osobistych. Po celnych Washingtona Basket wrócił na prowadzenie 85:84, a do końca dogrywki pozostało 25 sekund. I o wszystkim miały zdecydować ... rzuty osobiste. Adam Kemp trafił jednak tylko raz i było 85:85. Basket na rozegranie miał 3,5 sekundy.
Kiedy po trzech minutach drugiej dogrywki i punktach Jana Nowickiego poznaniacy prowadzili 89:86 i po chwili mieli piłkę wydawało się, że to jest moment, który zdecyduje o ich wygranej. Ale sprawy w swoje ręce wziął Martyce Kimbrough. Trójka, dwa celne osobiste i Astoria wygrywała 91:89. Zwycięstwo? Nic z tych rzeczy. Kacper Mąkowski trafił za trzy, wadem odpowiedział Jakub Andrzejewski, ale niesportowo przewinił Kimbrough. Trzecia dogrywka.
Bohaterem dogrywek w zespole Enei Basketu okazał się Kacper Mąkowski, który w kluczowych momentach dwa razy trafił za trzy punkty. W efekcie Basket na dwie minuty przed (planowany) końcem prowadził 98:93. Astoria walczyła, ale po celnej trójce Bartosza Mońko było już 102:97 a do końca tylko 29 sekund. I tej straty już goście ie odrobili. Basket wygrał 102:97.
Nie grałem jeszcze w swojej karierze meczu z trzema dogrywkami, przy pełnych trybunach i z taką dramaturgią. Cieszymy się ze zwycięstwa, jechaliśmy już na oparach. Dawno czego takiego nie przeżyłem. Szaleństwo. się bardzo z tej wygranej, bo bardzo tego potrzebowaliśmy. Było w tym meczu więcej rotacji, młodzi zawodnicy dostali więcej minut, w końcówce dali radę. Mieli jednak generała. James grał do końca i on brał te najważniejsze piłki. On też zrobił robotę, podobnie, jak Patryk Stankowski w defensywie na Kimbrough. Mam nadzieję, że ta wygrana to będzie dla nas bodziec
- powiedział Marcin Kloziński, trener Enei Basketu Poznań.
Gratuluję zespołowi z Poznania, bo wygrali uczciwie. To nasza wina, niecelne osobiste, moje za trzy. Mieliśmy przestój w dogrywkach, więc możemy mieć do siebie pretensje. Nie boję się jednak powiedzieć jednej rzeczy, nie boję się kary, ale dla mnie to bardzo ciekawe, że sędzia przy wyniku plus jeden dla nas potrafi zagwizdać taki faul - mam nadzieję, że sobie to obejrzą. Bo każda drużyna pracuje cały tydzień, by zagrać takie spotkanie, a dać taki gwizdek, naprawdę trzeba mieć jaja. Nie przejmujemy się tą porażką, bo to dopiero druga w sezonie. mamy 10 zwycięstwa, więc spokojnie. Odpoczniemy, będziemy pracować i tyle
- skomentował Jakub Andrzejewski z Enei Astroii Bydgoszcz.
Mam nadzieję, że ten mecz będzie przełomem. Tego potrzebowaliśmy, musimy pójść za ciosem. Nie możemy być w dole tabeli, nie zasługujemy na to. Musimy walczyć
- dodał Patryk Stankowski.
Enea Basket Poznań - Enea Astoria Budgoszcz 102:97 (21:12, 22:27, 17:19, 14:16, d.11:11, 8:8, 9:4)
Punkty dla Enei: James Washington 24, Patryk Stankowski 21, Konrad Rosiński 12, Andrzej Krajewski 10, Kacper Mąkowski 10, Michał Samsonowicz 9, Jan Nowicki 9, Tobiasz Dydak 4, Bartosz Mońko 3
Najwięcej dla Enei Astorii Budgoszcz: Martyce Kimbrough 24, Adam Kemp 13Karol Kamiński 12, Jakub Andrzejewski 12
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie