Reklama

Andrzej Krajewski: Codziennie muszę oddawać po trzysta rzutów

Andrzej Krajewski został nowym koszykarzem Enea Basketu Poznań. Ten poznański środkowy wraca do rodzinnego miasta po pięciu latach przerwy. Michałowi Bondyrze opowiedział dlaczego zdecydował się powrócić, mówli też o trenerze Marcinie Klozińskim, swoich początkach w Pyrze, mamie – koszykarce, która namówiła go na basket, ale i o trzystu rzutach, które oddaje każdego dnia. Andrzej wspomni też mistrzostwa świata 3x3 do lat 23, w których brał udział.

Michał Bondyra: W połowie marca grałeś w Poznaniu przeciw Enei Basket, wtedy w koszulce Decki Pelplin. Spodziewałeś się, że do Poznania nie będziesz przyjeżdżał już w delegacje, a będzie to ponownie twój koszykarski dom?
Andrzej Krajewski, koszykarz Enea Basket Poznań:
Po cichu liczyłem, że uda się wrócić do Poznania. Najpierw jednak chciałem dobrze zakończyć sezon w Pelplinie. Gdy tak się stało, zacząłem o tym myśleć intensywniej.

Mówisz o powrocie, bo jesteś Poznaniakiem, a gry w kosza uczyłeś się w Pyrze.
Na grę w koszykówkę namówiła mnie moja mama – Violetta, która była koszykarką Lecha Poznań i reprezentacji Polski. To ona zaprowadziła mnie na pierwszy trening i tam… bardzo mi się spodobało. Miałem wtedy 12 lat, a trenowaliśmy w SP 7 na os. Kopernika. Z Rataj, gdzie mieszkam jest kawał drogi, jeździłem więc przez całe miasto tramwajem i autobusem.

Skoro mama grała zawodowo w koszykówkę, to pewnie piłka nożna nie wchodziła w grę. 
Tu cię zaskoczę, bo za czasów szkoły podstawowej grałem w piłkę, byłem bramkarzem. Koniec końców wygrała koszykówka. 

Po Pyrze był Biofarm Suchy Las, potem Poznań. W stolicy Wielkopolski nie było cię 5 lat. Dużo się zmieniło?
Mamy „nowy” Stary Rynek, jest dużo fajnych restauracji i droga rowerowa nad Wartą. Wiele rzeczy zmieniło się na plus odkąd mnie tu nie było. 

Stęskniłeś się za rodzinnym miastem?
Oj tak, ale nie tylko za miastem, ale i za rodziną i za dziewczyną, z którą będąc w Pelplinie mieliśmy związek trochę na odległość.

Chciałeś wrócić do Poznania, więc pewnie rozmowa z trenerem Marcinem Klozińskim do trudnych nie należała.
Tym bardziej, że trener Marcin Kloziński wprowadzał mnie do 1 ligi. Bardzo dobrze znam tego trenera, wiem jak prowadzi treningi, jaką ma taktykę, wizję gry, czego wymaga. Te nasze rozmowy były więc konkretne i szybko doszliśmy do porozumienia.

Słyszałem opinię, że jesteś jednym z najbardziej nielubianych zawodników… na parkiecie dla rywala.
Chyba aż tak to nie (śmiech). Ale może chodzi o to, że jestem bardzo walecznym i charakternym graczem na parkiecie i dlatego rywale nie lubią na mnie grać?

Pewnie o to chodziło! Skoro o charakterze. Czy on na twojej pozycji jest ważniejszy niż… umiejętności czysto koszykarskie?
Jak na moją pozycję jestem niski, bo mam 203 cm wzrostu, muszę więc nadrabiać charakterem i zadziornością i to robię. 

Jakie są twoje atuty?
Bardzo dobrze chodzę na zbiórki do ataku. Nieraz piłka sama wpada mi w ręce, a potem wystarczy ją dobić do kosza. Potrafię stawiać dobre zasłony i po nich rolować i tak zdobywam punkty. Czasami lubię rzucić za trzy, a robię to już na lepszym procencie niż kiedyś. Gram też na low post i tak też trafiam.

A nad czym musisz jeszcze popracować?
Na pewno muszę poprawić rzuty wolne, ponieważ mam bardzo kiepski procent z tego elementu gry. Teraz w okresie wakacyjnym poza ćwiczeniami na siłowni, chodzę na salę i codziennie rzucam osobiste.

Jak dużo oddajesz tych rzutów?
Po 250-300 dziennie.

Może się znudzić!
Nie, bo uwielbiam koszykówkę!

Jest ktoś, z kim z nowej szatni się znasz, kumplujesz?
Od małego znam się z Patrykiem Stankowskim, z którym wspólnie zaczynaliśmy w Pyrze. Ostatnio nawet spotkaliśmy się, żeby pogadać o nowym sezonie. Poza tym bardzo dobrym kolegą jest Konrad Rosiński, z którym graliśmy w Żaku Koszalin.

Przychodzisz do Enea Basketu, który po trzech latach bezskutecznej walki o play-off, tym razem chce o tą ósemkę skutecznie powalczyć. Masz jakieś cele indywidualne na ten sezon?
Nie myślałem o celach indywidualnych, bo jestem graczem, który gra dla zespołu. Tak, jak powiedziałeś celem drużynowym jest skuteczna walka o play-off. Byłem tam trzy razy, więc wiem z czym to się je.  

W wakacje mocno trenujesz rzuty osobiste, ale wakacje to też czas koszykówki 3x3. Wciąż grasz w tę odmianę basketu?
Grałem teraz w AMP-ach czyli Akademickich Mistrzostwach Polski 3x3, które odbywały się w Wilkasach i chyba na tyle starczy. Bardziej chcę skupić się na poprawę niuansów przed sezonem 5x5. Ale w zeszłym roku w 3x3 grałem naprawdę dużo, bo to fajna forma przygotowania do sezonu halowego, koszykówka dynamiczna, fizyczna, w której dużo się dzieje. 

Dużo działo się na Mistrzostwach Świata 3x3 do lat 23, w których ty też grałeś.
Tak, to był rok 2023, a ja byłem koszykarzem Żaka Koszalin. Trener Michał Hlebowicki, którego serdecznie pozdrawiam, powołał mnie na mistrzostwa świata, które odbywały się w Lublinie. Niestety nie poszło nam w nich tak, jakbyśmy chcieli, bo nie wyszliśmy z grupy. Ale to było fajne doświadczenie dużego turnieju, przed własną publicznością, do tego z orzełkiem na koszulce. 

Kochasz koszykówkę, a co robisz w wolnym czasie?
Lubię jeździć na rowerze, spędzać czas ze znajomymi, a jak jest ładna pogoda to też pływać kajakiem jak ostatnio.

Planujesz już urlop?
Tak, niedługo jadę z dziewczyną do Chorwacji, bo lubimy wspólnie podróżować. 


 

Aplikacja sp360.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .



Aktualizacja: 22/06/2025 10:30
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do