
Łukasz Ulchurski skończył w maju 35 lat, chwilę później podjął decyzję o zakończeniu sportowej, koszykarskiej kariery. Dlaczego zdecydował się na taki krok, czy czuje się spełnionym zawodnikiem, jak ważna jest w jego życiu rodzina i jak doszło do powrotu do MUKS-u Poznań? M.in. o tym wychowanek Spójni Stargard, a następnie zawodnik klubów pierwszo i drugoligowych (ostatnio Tarnovia) opowiedział w rozmowie z Beatą Oryl-Stroińską.
Beata Oryl-Stroińska: W poznańskim środowisku koszykarskim gruchnęła wiadomość, że zakończyłeś sportową karierę. To prawda?
Łukasz Ulchurski: Tak, to prawda. Zawiesiłem buty na kołku i więcej na ligowych parkietach już nie zagram. To przemyślana decyzja.
Decyzja trudna?
- Na pewno. Bardzo trudna, bo od szóstego roku życia biegałem za piłką. Koszykówka była zawsze w moim życiu. Moim i mojej żony też. To nasza największa pasja, która na pewno nią pozostanie do końca życia. Trudna decyzja, ale przemyślana i teraz już z perspektywy czasu od ostatniego meczu patrzę na to spokojnie.
A miałeś propozycje? Tarnovia lub jakiś inny klub proponował grę?
Tak, była propozycja z Tarnovii. Ale była i z Poznania, tyle, że na stanowisko trenera. To był telefon z MUKS-u Poznań. Rozmawiałem z prezes Iwoną Jabłońską oraz Maciejem Brodzińskim. Co ciekawe, zdradzę, najpierw zadzwonili do mojej żony. I jak wiedzieli, że warto pytać, to skontaktowali się ze mną. Dwa spotkania i w miarę szybko doszliśmy do porozumienia. Będę trenerem MUKS-u kategorii U-17.
Praca z kobietami, a zdaje się, że do tej pory, jeśli udzielałeś się trenersko to głównie z mężczyznami.
Tak, ale prowadziłem już kobiecą drużynę. Właśnie w MUKS-ie Poznań. To było w trakcie mojej trzyletniej przerwy w karierze. Wtedy miałem rocznik U-18 i byłem asystentem trenera Macieja Brodzińskiego. Wtedy poznałem tam moją obecną żonę.
A to prawda, że o możliwość pracy w roli trenera podpytywały Ciebie inne poznańskie kluby? Choćby Enea Basket?
Nie, nikt takiej oficjalnej propozycji mi teraz nie złożył.
MUKS Poznań U-17 będziesz prowadził z młodszym kolegą z zespołu Tarnovii. Skąd taki pomysł?
Tak, moim asystentem będzie Kamil Długiewicz. Młody chłopak, który mimo młodego wieku ma taką "czutkę" koszykarską. Dużo rzeczy widzi, ma bardzo trafne uwagi, złapaliśmy wspólne flow. I chociaż jest ode mnie 15 lat młodszy, to doskonale się rozumiemy. Teraz chce on łączyć jeszcze grę z byciem trenerem, ale myśli o byciu szkoleniowcem.
A skąd w Twoim życiu wzięła się koszykówka?
Koszykówką zarazili mnie moi rodzice. To oni, gdy miałem sześć lat zabrali mnie na mecz ekstraklasowego Komfortu-Forbo Stargard. No i zakochałem się w koszykówce. I to właśnie w rodzinnym Stargardzie przechodziłem przez wszystkie kategorie młodzieżowe, przez trzy sezony grałem w seniorach. Potem przeniosłem się do Poznania do Politechniki, do trenera Waldemara Mendla, później do Sokoła Międzychód, TS-u Basket, a ostatnio grałem w Tarnovii Tarnowo Podgórne.
Czujesz się spełnionym zawodnikiem?
Wiadomo, że aspiracje były może wyższe, ale czuję się spełniony. Koszykówka mnie ukształtowała i bardzo mi dużo dała, bo dzięki niej poznałem swoją żonę. Dzięki koszykówce poznałem też innych wspaniałych ludzi, przyjaciół. Ten sport wiele mnie nauczył.
Za cztery, pięć lat widzisz siebie jako trenera?
Jak za coś się biorę, to już na sto procent. Dlatego ten rok będzie taką poważną próbą, a potem zobaczymy co będzie. Ale nie ukrywam, że wiążę z tym swoją przyszłość.
Uważasz, że szkolenie koszykarskiej młodzieży w Polsce jest na dobrym poziomie? Mamy dobre metody?
Bardzo dużo oglądam meczów, także w wykonaniu młodzieży. I na pewno mam swoje przemyślenia i swoje pomysły będę próbował wdrożyć w treningach z dziewczynami. Nie chcę krytykować naszych szkoleniowców, ale podglądam trenerów z Hiszpanii, Włoch i pewne nowe elementy będę starał się wprowadzać.
A chciałbyś żeby Twoi synowie uprawiali koszykówkę?
Na pewno z żoną chcemy w nich zaszczepić sport. To właściwie już się dzieje, bo chodzą na zajęcia piłki nożnej do UKS Talent Poznań. Bardzo lubią grać. Ale dla mnie najważniejsze jest, by mieli w życiu pasję. Czy to będzie malarstwo, czy gra na gitarze - nie ma znaczenia. Pasja w życiu jest bardzo ważna. osoby bez pasji są ludźmi biednymi. Jeżeli będą chcieli jakikolwiek sport uprawiać, to na pewno im w tym pomożemy i będziemy ich w tym wspierać.
Z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim, którzy na tej mojej sportowej drodze stanęli: trenerem, kolegom z parkietu, prezesom klubów, w których grałem, kierownikom drużyn. Zarówno tym z wczesnych etapów, czyli z kategorii młodzieżowych, jak i z czasów seniorskich. Bardzo Wam wszystkim dziękuję.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.