Reklama

Grał w drużynie z Sochanem, wygrywał z Realem. Wywiad z Konradem Rosińskim

Mimo 21 lat Konrad Rosiński ma już na koncie tytuł mistrza Polski. Młody koszykarz zdobył go z Wilkami Morskimi Kingiem Szczecin. W tym sezonie jest istotnym ogniwem w zespole Enea Basket Poznań. Michałowi Bondyrze opowiada jak, jako Szczecinianin odnajduje się w Poznaniu, z kim z szatni kumpluje się najbardziej, no i jak to było grać w jednej drużynie z… Jeremim Sochanem! Będzie też o trzech sezonach w Hiszpanii i meczach przeciwko Realowi Madryt.

Michał Bondyra: Jeszcze dwa lata temu grałeś w Orlen Basket Lidze w rodzinnym Szczecinie. Mało tego – z Kingiem zdobywałeś wtedy mistrzostwo Polski. Jak wspominasz tamten sukces? 
Konrad Rosiński, skrzydłowy Enea Basket Poznań:
Grałem to za duże słowa. Byłem wtedy najmłodszym zawodnikiem zespołu, więc większość czasu przesiedziałem na ławce rezerwowych. Ale pamiętam, że mieliśmy bardzo dobrego trenera. Od Arkadiusza Miłoszewskiego bardzo wiele się nauczyłem, do tego to mistrzostwo zdobyte w rodzinnym mieście, więc wspomnienia mogą być tylko bardzo dobre. 

Potem zacząłeś grać w Koszalinie, a teraz w Poznaniu. Złoty medal podróżuje z tobą? 
Nie (śmiech). Został w domu, wisi na ścianie. 

Jak to się stało, że znalazłeś się w stolicy Wielkopolski? 
Cały zeszły sezon w Koszalinie sprawami kontraktowymi zajmowałem się sam. Potem podpisałem umowę i to agent znalazł mi klub z Poznania. 

Jak ci się podoba w Poznaniu? 
Poznań jest dużo większy niż Szczecin. Są zdecydowanie większe korki niż tam, no i płatne parkingi nie tylko w centrum, ale też na obrzeżach miasta. Szczecin jest też na pewno tańszy. 

Masz już jakąś ulubioną miejscówkę? 
Byłem w paru restauracjach, ale chyba najczęściej spędzamy czas z chłopakami w Hashtagu przy Wrocławskiej. 

Skoro o chłopakach. W Poznaniu jest w tym sezonie wiele nowych twarzy. Jak atmosfera w drużynie? 
Jako drużyna funkcjonujemy bardzo dobrze. W Koszalinie było więcej młodych zawodników, więc prawie codziennie gdzieś wspólnie wychodziliśmy. W Poznaniu jest więcej starszych kolegów, którzy mają żony i dzieci, przez co tych wyjść jest mniej. Ale może i dobrze, bo bardziej skupiamy się na grze i są wyniki. Zupełnie serio mówiąc, w wyjściach nie ma nic negatywnego, bo budują ducha zespołu, ale u nas chemii też nie brakuje. 

Z kim łapiesz najlepszą chemię? 
Przychodząc do Poznania, znałem jeszcze ze Szczecina tylko Wiktora Paczkowskiego. Najbardziej kumpluję się chyba z Olafem Perzanowskim. Może dlatego, że z bratem Perzana graliśmy w jednym teamie w koszykówkę 3x3. Zresztą wspólnie zdobyliśmy 3. miejsce w Polsce do lat 23. To była okazja, żeby dobrze poznać całą rodzinkę Perzanów. 

W temacie kosza 3x3 możesz znaleźć wspólny język z Michałem Samsonowiczem. 
Samson to reprezentant Polski, profesjonalista. A ja w 3x3 grałem tylko dla funu. 

Wróćmy do Szczecina. Jesteś kibicem piłkarskim? 
Niezbyt wielkim, ale na meczach bywałem. 

Wiesz, że w Poznaniu Pogoń, mówiąc delikatnie, lubiana nie jest? 
Zdaję sobie z tego sprawę. Mam na samochodzie rejestrację zaczynającą się od litery „Z” i nawet bałem się, czy nie stracę przez to szyb, ale na szczęście nic takiego się nie stało. 

Wróćmy do koszykówki. Początek macie bardzo dobry. Bilans 10 zwycięstw i 6 porażek robi wrażenie. Dało się wycisnąć na tym etapie coś więcej? 
Zawsze jest tak, że możesz wycisnąć coś więcej. Ostatnio było kilka takich spotkań, gdzie traciliśmy najwięcej punktów w lidze. Kilka z tych meczów przegraliśmy przez błędy w końcówkach. Niektórzy zawodnicy za bardzo chcieli pomóc, zrobić trochę overhelp’ów, a to nie przekładało się na zwycięstwa. Na szczęście z Opolem zagraliśmy już lepiej w obronie i wygraliśmy po raz 10. Ogólnie patrząc na nasz bilans, to jest dużo lepiej niż w Koszalinie. W Poznaniu mamy bardziej doświadczoną drużynę i to robi różnicę. 

Mówiłeś o defensywie. Obrona akurat jest twoim mocnym punktem. Twoje dunki czy bloki można podziwiać na meczach i na klubowych social mediach. 
Defensywa to mój konik. Nie ćwiczę tych zagrań jakoś specjalnie. Na siłowni też trenuję tylko tyle, co inni koledzy, no może z wyjątkiem wakacji, bo wtedy jestem tam częściej. Wydaje mi się, że mam takie parametry fizyczne, które sprawiają, że te dunki czy bloki wychodzą naturalnie. 

Naprawdę nie zostajesz po treningach, żeby poćwiczyć wsady do kosza?
Dunki faktycznie trenowałem będąc jeszcze w Hiszpanii, a bloki, gdy grałem w Koszalinie. Wtedy trener Rafał Knap rzucał piłkę w stronę tablicy, a ja miałem ją zbijać. Fajne ćwiczenie. Może dlatego miałem tam prawie 0,8 bloku na mecz.

Wspomniałeś Hiszpanię. Kiedy tam byłeś i co tam robiłeś? 
Grałem w Madrycie jako młodzieżowiec od 16. do 19. roku życia. Trener Wojciech Boblewski, asystent kadry do lat 16, znał się z klanem Plutów. A ponieważ Michał Pluta grał już w Madrycie, to mnie polecił. Przyjechałem na try out i zostałem.

To była drużyna młodzieżowa Realu? 
Nie, nie – to było Zentro Basket Madrid – akademia koszykówki dla młodych zawodników. Ale przeciw Realowi w kilku meczach grałem. Zresztą nigdy się z tym klubem nie lubiliśmy. Mecze były pełne emocji. A w jednym z sezonów EBA, takiej czwartej ligi wygraliśmy z nimi dwukrotnie. Potem graliśmy ze sobą w wyższej lidze, w La Plata. Akurat ja w tym meczu nie grałem, bo leczyłem kontuzję.

A grałeś też z Barceloną? 
Gdy byłem na mistrzostwach Hiszpanii do lat 18., mierzyliśmy się z Barceloną, ale w tym meczu też byłem kontuzjowany. 

Co prócz nauki slam dunków dał ci pobyt w Hiszpanii? 
W Madrycie nauczyłem się obycia z ludźmi. Gdy tam przyjeżdżałem, ledwo umiałem angielski. Żeby się porozumiewać z ludźmi, musiałem nauczyć się języka hiszpańskiego. Nauczyłem się, co mnie bardzo otworzyło na świat. Zresztą potem, jak zdawałem egzamin w Polsce, byłem na poziomie B2/C1. Dziś z gramatyką byłby problem, ale wciąż po hiszpańsku bez problemu się dogadam. 

Chciałbyś wrócić do Hiszpanii? 
Gra w lidze ACB to moje marzenie. 

W Realu czy Barcelonie? 
Oba zespoły to wielkie koszykarskie marki. Ale że w Madrycie już byłem, a w Katalonii jest plaża i słońce, to wolałbym Barcelonę (śmiech). 

Najpierw trzeba jednak wrócić do Polskiej Ligi Koszykówki. 
W 1. lidze chciałbym jeszcze pograć w tym i w kolejnym sezonie, aż będę w wieku młodzieżowca, a potem będę się starał wejść do PLK. 

O NBA wciąż marzysz? 
Gdy byłem młodszy i fajnie grałem, to miałem NBA w głowie. Teraz już nie ma na to szans. 

Ale śledzisz najlepszą koszykarską ligę świata? 
Jasne że tak, chociaż nie kibicuję żadnej z drużyn. 

Pewnie jednemu zawodnikowi kibicujesz szczególnie. 
Tak, Jeremiemu Sochanowi. Gdy nie oglądam jego meczów, to chociaż nadrabiam w highlights’ach. 

Z Sochanem grałeś w jednym zespole! 
To prawda w reprezentacji U-16, z którą zdobyliśmy mistrzostwo Europy. On był wiodącą postacią, ja nie byłem tam starterem. Już wtedy skakał wyżej i miał niesamowitą technikę. Był gościem z innej planety!

Macie jakiś kontakt? 
Nie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio z nim rozmawiałem. 

Kosz to twoja zajawka, ale też twój zawód. Co jeszcze poza basketem lubisz robić? 
Spotykać się ze znajomymi. Wtedy dużo gramy w planszówki. Ostatnio złapałem zajawkę motoryzacyjną. Kupiłem sobie pierwszy w życiu samochód, Audi A6, ale po Poznaniu trudno się jeździ.

fot. Paweł Jonik/Enea Basket Poznań
 

Aplikacja sp360.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .



Aktualizacja: 18/12/2024 08:41
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Rodowity Szczecinianin - niezalogowany 2024-12-20 16:03:49

    Wywiad dramat ale ze strony osoby prowadzącej. Doslownie o wszystkim i niczym. Szkoda bo jestem pewien , że z Konradem można było poruszyć wiele ciekawych tematów stricte powiazanych z koszykówką i jego przeszłością.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do