Reklama

Poznaniak Iwo Baganc w najwyższej dywizji ligi NCAA. < To mój kolejny krok do celu >

Iwo Baganc w listopadzie skończy 19 lat. Ma 201 cm wzrostu, jest rodowitym poznaniakiem, wychowankiem Enei Basketu Poznań. Rok temu przeszedł do NBA Academy Latin America w Meksyku, a miesiąc temu podpisał swój pierwszy kontrakt w amerykańskiej lidze NCAA. I to w Division I, najwyższej z trzech istniejących. W rozmowie z Beatą Oryl-Stroińską opowiedział o trudnych decyzjach, sportowym życiu w USA, innym podejściu do koszykówki, ale też o tęsknocie za rodziną, podtrzymywaniu przyjaźni z czasów gry w Poznaniu oraz o spełnianiu marzeń. Tym największym jest gra w NBA.

Beata Oryl-Stroińska: Koszykówkę masz w genach, bo Twój tata Adam grał, kilka sezonów w 1. lidze, ale nie zawsze idzie się w ślady rodziców. Dla Ciebie wybór był oczywisty? Kiedy zacząłeś grać w koszykówkę?

Iwo Baganc, SIU Edwardsville Cougars - Southern Illinois University Edwardsville: Grałem już jak byłem mały. Na podwórku, z tatą, który nauczył mnie podstawowych rzeczy. Pierwsze treningi zaczęły się dopiero później, w szkole podstawowej. Chodziłem do klasy sportowej i chodziłem też na inne sporty, na piłkę nożną, tenis i pływanie.

Reklama

Kiedy przyszedł ten moment, w którym postawiłeś na koszykówkę?

- To było w siódmej klasie szkoły podstawowej. Poczułem, że koszykówka daje mi największą radość z tych wszystkich sportów. Wiedziałem, że to jest właśnie coś, co chciałbym robić

Można powiedzieć, że ze względu na wzrost taki musiał być Twój wybór, ale tak przecież nie jest, bo w tenisie, czy pływaniu też jest wielu bardzo wysokich zawodników

- Wzrost na pewno był ważnym czynnikiem, b przecież w koszykówce jest to istotny parametr, który na pewno pomaga. Nie jest najważniejszy, ale istotny. To nie było jednak decydujące przy wyborze koszykówki. 

Reklama

Potem grałeś w Enei Baskecie Poznań, byłeś powoływany do młodzieżowych reprezentacji Polski i nadszedł zdaje się przełomowy moment, czyli decyzja o wyjeździe do Meksyku. Jak tudna to była decyzja?

Bardzo trudna, bo całe życie dorastałem i wychowywałem się, także koszykarsko w Poznaniu. Byłem z rodziną, nie było potrzeby wyjazdu. Ale przyszedł moment, w którym uznałem, że czas coś zmienić. Pojawiła się propozycja wyjazdu do NBA Academy Latin America w Mexico City. Potraktowałem to jako dużą szansę dla mnie, by szkolić się zagranicą. Zdecydowałem się więc na wyjazd z rodzinnego domu. 

Reklama

Kierunek, czyli Meksyk, dla wielu osób był zaskakujący, nie uważasz? Najczęściej takie wyjazdy są do USA, czy na południe Europy. Dlaczego Meksyk?

- Tak, to prawda, to nie był oczywisty kierunek. W 2023 roku dostałem zaproszenie i wziąłem udział w campie Basketball Without Borders i tam wypatrzyli mnie skauci. Przez następny sezon mnie obserwowali i przyszła potem propozycja wyjazdu. Pojechaliśmy więc z tatą, by sprawdzić to miejsce, zobaczyć jakie tam są warunki, co proponują. I wyglądało to naprawdę bardzo dobrze. W tej Akademii grało wielu koszykarzy, którzy obecnie grają w NBA, czy w Dywizji I NCAA, czyli tutaj, gdzie ja gram teraz.

Reklama

Propozycja z SIU Edwardsville Cougars była jedyna?

- Nie, miałem kilka propozycji, ale zdecydowałem się na Southern Illinois University. Widziałem jakie jest podejście trenera, sporo z nim rozmawiałem i to zdecydowało o wyborze tej uczelni. 

A był ktoś w Polsce, kto odradzał Tobie ten wyjazd?

- Nie, raczej nie było takich głosów. Słyszałem głównie słowa wsparcia.

NCAA, najwyższa dywizja, czyli kolejny bardzo duży krok w twojej karierze. 

- To na pewno jest już profesjonalna liga. W ostatnich latach bardzo się ona rozwinęła i jest już na pewno czymś więcej, niż typową ligą uniwersytecką. Ogromne zainteresowanie rozgrywkami, świetne warunki, bardzo duże pieniądze. 

Reklama

Czy to oznacza, że jesteś zawodowym graczem, podpisałeś kontrakt, zarabiasz na grze w koszykówkę?

- To jest przede wszystkim stypendium, które zapewnia mi naukę na uczelni, mieszkanie, wyżywienie, no i grę w profesjonalnej drużynie. Ale tak, tutaj zarabia się już na koszykówce, można więc powiedzieć, że staję się zawodowym graczem.

Jest coś, co Ciebie w NCAA zaskoczyło?

- Na plus, to na pewno podejście do zawodników, czyli sportowiec-student. Pomoc jest dla nas ogromna i to zarówno ze strony trenerów, jak i nauczycieli, czy ludzi na campusie. Nie jest to mój pierwszy raz w Stanach, chociaż w Iliinois wcześniej nie byłem. Swoją drogą, to jest tutaj sporo Polaków. Czy widzę minusy? Na razie nie, może dlatego, że nie mam na nic czasu. 

Reklama

Czyli tylko nauka i sport?

Zdecydowanie, trenujemy czasami po sześć godzin dziennie. Do tego szkoła, czas na regenerację. To wszystko wypełnia cały mój dzień.

A kogo masz w drużynie? To są sami Amerykanie?

- Zdecydowana większość to Amerykanie. Jeden kolega jest z Belgii, także "freshman" oraz jeden z Sudanu. 

Trenujecie dużo więcej, czy to oznacza, że dużo więcej też gracie?

- Trudno tak jednoznacznie odpowiedzieć. Liga tutaj jest krótsza, ale bardziej intensywna. Mecze są co trzy, cztery dni. 

Na jakiej pozycji tam grasz? W Polsce, z racji wzrostu, przynajmniej w kategoriach młodzieżowych stawiano Ciebie pod koszem ...

Reklama

- Typowym podkoszowym to byłem tylko we wczesnych latach gry, potem bardziej już grałem na "czwórce". A teraz gram głównie na pozycji 3, czasami na czwórce. Ale to jest moją zaletą, że mogę grać na kilku pozycjach. Cieszę się z tego, bo moim celem jest bycie rzucającym obrońcą, graczem obwodowym. I tak też tutaj jestem ustawiany.

Ciężko pracujesz i jest to zapewne inna praca na treningach, niż w Polsce. Zmieniłeś się fizycznie przez ten czas?

Zdecydowanie. Jak spojrzę na siebie sprzed dwóch lat, a teraz, to widzę jak bardzo moje ciało się zmieniło. I mentalnie też się zmieniłem. Podejście jest tutaj kompletnie inne. Jeszcze cały czas się tego uczę.

Reklama

Tęsknisz za Polską, za rodziną?

- Oczywiście, że trochę tęsknię. Zwłaszcza za rodziną, za mamą, tatą, bratem. Za Poznaniem też.

Śledzisz wyniki Enei Basketu Poznań, polskiej ligi?

- Oczywiście, że śledzę. I mocno chłopakom z Basketu kibicuję, życzę im jak najlepiej, żeby awansowali w tym sezonie do play off. Mam cały czas kontakt z Jankiem Nowickim, który wrócił do Enei z USA. To taka przyjaźń, która nawiązała się na boisku. Jestem w kontakcie także z Rafałem Szpakowskim, Kubą Kołodzińskim, czy Filipem Drzazgą. 

Reklama

A myślisz, żeby tutaj wrócić i grać w Polsce, w Poznaniu?

- Nie, na razie nie myślę o powrocie do Polski. Moim celem jest ukończenie w Stanach szkoły i granie w koszykówkę tutaj. Widzę jakie są tu możliwości i uważam, że w Polsce nie ma takich warunków do rozwoju koszykarskiego, jak tutaj. Intensywność treningów jest zupełnie inna. I przede wszystkim sposób, w jaki są prowadzone. Nie mówię tutaj o liczbie jednostek treningowych, ale o zajęciach, które trwają po trzy godziny i podczas których można bardzo dużo zrobić. Poziom komunikacji na boisku jest też inny, lepszy. Trenerzy bardzo na to zwracają uwagę. No i też indywidualne podejście, dużo treningów tzw. "skills", dostosowanych pod nas, pod nasze zadania na boisku.

Reklama

Mówiąc mam cel myślisz NBA?

Takie było od zawsze moje marzenie, a teraz to jest mój cel. Warto sobie je wyznaczać i każdego dnia, ciężką pracą do nich dążyć. Wierzę, że wszystko jest możliwe.

Czyli gdzie widzisz siebie za pięć lat?

Ja widzę siebie w NBA. I nie boję się o tym mówić. Bo mam jasno określony cel. 

Aplikacja sp360.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .



Aktualizacja: 13/10/2025 09:25
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do