
12. kolejka spotkań w Hokej Superlidze przyniosła jedno ważne rozwiązanie. Warta Poznań zapewniła sobie awans do strefy medalowej dołączając do Grunwaldu, który zrobił to już wcześniej. O dwa pozostałe miejsca walka będzie trwała do samego końca. Dzisiaj w meczach AZS-u AWF-u oraz AZS-u Politechniki konieczne były karne zagrywki.
W sobotę rozgrano tylko trzy mecze, spotkanie Pomorzanina ze Stellą z powodu złych prognoz pogody zostało przełożone na inny termin. I dlatego obraz tabeli nie jest teraz pełny, bo walczący o pierwszą czwórkę zespół z Torunia będzie musiał nadrobić zaległości.
Liderem pozostaje Grunwald Poznań, który namęczył się w starciu z AZS-em AWF-em Poznań. Brak dwóch najskuteczniejszych hokeistów zespołu Wojskowych był bardzo widoczny. Artur Mikuła jest chory, Damian Jarzembowski nie mógł zagrać z powodu zbyt dużej liczby kartek. No i skuteczności obrońcom tytułu brakowało. W pierwszych dwóch kwartach zespołem lepszym był AWF, który po trafieniu Patryka Pawlaka długo prowadził 1:0.
Wszystko szło po naszej myśli, graliśmy dobrze, ale w trzeciej kwarcie się posypało. Zaczęliśmy popełniać błędy i tak naprawdę to my dawaliśmy rywalom te bramkowe szanse
- mówił Jacek Adrian, trener AZS-u AWF-u Poznań, który nie ukrywał, że czuje duży niedosyt.
Trudno się dziwić. Jego drużyna miała okazje do podwyższenia prowadzenia, ale zamiast tego najpierw je straciła (do wyrównania z krótkiego rogu doprowadził Paweł Bratkowski), a następnie sama nie wykorzystała dwóch krótkich rogów. W efekcie było 1:1 i potrzebne były karne zagrywki. Lepsi byli w nich Akademicy, ale niedosyt pozostał.
Cieszą mnie obronione zagrywki i dwa punkty, ale zgadzam się, że to był mecz do wygrania
- przyznał Jakub Gebler, bramkarz AWF-u.
Artur Mikuła wiecznie bramek zdobywać nie będzie. Szanse dzisiaj dostali inni i niestety ze skutecznością nie było najlepiej. Mamy już pewny awans, ale chciałbym żebyśmy do końca grali na pełnej koncentracji i wygrali ostatnie dwa mecze
- komentował Szymon Hutek, trener Grunwaldu.
Pewni gry w półfinale są też hokeiści na trawie poznańskiej Warty, chociaż zdobycie kompletu punktów w Rogowie nie przyszło im łatwo. Po pierwszej kwarcie przegrywali 0:1 (gol Łukasza Karpińskiego), po drugiej 1:2 (wyrównał Oskar Bator, na 2:1 dla LKS-u strzelił Artur Jasek).
Kluczem do odwrócenia losów spotkania i zwycięstwa okazały się aktywność w ofensywie i krótkie rogi. Najpierw z tego stałego fragmentu na 2:2 gola zdobył Michał Wachowiak, a w 52. minucie na pierwsze prowadzenie w spotkaniu (3:2) Zielonych wyprowadził Maciej Paech. Trzy minuty później wygraną poznaniaków przypieczętował Filip Rogalski.
Żaden mecz nie jest aktualnie w lidze łatwy. Bardzo się wszystko wyrównało i decydują detale. Uważam, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani fizycznie do tej rundy i dzięki temu udaje nam się wygrywać mecze, ponieważ potrafimy narzucić tempo gry, które powoduje, że drużyny mają duży problem w meczach z nami. Bardzo się cieszymy, że zrobiliśmy pierwszy krok, który założyliśmy na ten sezon – czyli pierwsza czwórka
- powiedział Mikołaj Gumny z Warty, a Michał Wachowiak dodał:
Na pewno cieszy to, że po raz kolejny odwróciliśmy wynik spotkania, jak to się mówi tzw. łamaczek. Dobrze że przed spotkaniami z czołówką mamy już ten komfort gry w fazie finałowej. Tak więc kolejne mecze możemy potraktować w formie przygotowań pod decydujące spotkania bo mamy jeszcze co poprawiać w swojej grze.
W ostatnim sobotnim spotkaniu, w którym LKS Gąsawa podejmował AZS Politechnikę Poznańską też toczyła się wyrównana walka. Nie było to zaskoczeniem, trener poznaniaków Dariusz Rachwalski obserwował ostatnie spotkania LKS-u i wiedział, że będzie to wymagający mecz:
W Gąsawie wcale nie będzie o punkty łatwo. LKS w ostatnich spotkaniach grał bardzo dobrze. Pomorzaninowi urwał punkty, z Wartą też był blisko, zabrakło jedynie skuteczności. Musimy więc być skoncentrowani i zagrać na maksimum możliwości.
I tak było. Co prawda Politechnika dwa razy po golach Roberta Pawlaka obejmowała prowadzenie, ale za każdym razem zespół Macieja Wrzesińskiego straty niwelował (trafienia Jerzego Wiśniewskiego i Roberta Gruszczyńskiego). Zwycięzcę wyłoniły dopiero karne zagrywki, w których bohaterami byli bramkarze. Mateusz Popiołkowski nie dał sobie strzelić żadnej bramki, Jan Nyka skapitulował tylko raz. Gola na wagę dwóch punktów dla AZS-u strzelił Henryk Wolsztyński.
Każdy punkt jest dla nas ważny, więc trzeba było bramkę zamurować. Nie ukrywam, że wiele rzeczy w tym spotkaniu mnie irytowało, a jak jestem zły, to dobrze bronię
- mówił żartobliwie po karnych zagrywkach Mateusz Popiołkowski, bramkarz AZS-u Politechniki.
Do zakończenia rundy zasadniczej pozostały dwie kolejki spotkań. Pomorzanin i Stella maja po jednym meczu rozegranym mniej.
12. kolejka Hokej Superligi:
Tabela:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie