Reklama

Jakub Pochopień: Największy wpływ miało na mnie harcerstwo

Jakub Pochopień to były znakomity piłkarz ręczny, przez lata kapitan MKS-u Poznań. Odkąd w 2022 roku został prezesem Grunwaldu Poznań Wojskowi wyszli z niebytu, grają w Lidze Centralnej, a ich rezerwy awansowały właśnie do 1 ligi. Michałowi Bondyrze opowiedział nie tylko o ostatnich meczach w Lidze Centralnej i o awansie młodzieży do 1 ligi, ale też o wielkanocnym czasie z rodziną, sposobach na jego spędzanie, będzie też o harcerstwie i o tym, co łączy go ze… znanym dziennikarzem Tomaszem Wolnym.

Michał Bondyra: Świetne wyniki miał Grunwald w tej drugiej rundzie, ale ostatnio te porażki z młodzieżą z SMS ZPRP w Kielcach i w hali przy ul. Newtona z Anilaną Łódź mocno skomplikowały sytuacjęw kontekście walki o utrzymanie. Co się stało?
Jakub Pochopień, prezes piłkarzy ręcznych Grunwaldu Poznań:
Wraz z trenerami szukamy odpowiedzi na to pytanie. W tygodniu chłopacy ciężko trenują, dobrze wyglądają na zajęciach i tu takie przykre niespodzianki. Zdecydowanie lepiej idzie nam z zespołami z czołówki Ligi Centralnej.

Jest większa mobilizacja na lepszych rywali?
Nie wiem co siedzi w głowach chłopaków, ale gdy sam byłem zawodnikiem, to na tych rywali z górnej półki zawsze motywowałem się bardziej. Czasem jest takie przeświadczenie, że jak jesteś faworytem to punkty są pewne. A ich nie można przyznawać sobie przed meczem. I my chyba sobie ich nie przypisujemy, bo zarówno z zespołem z Kielc, jak i z Łodzi przegraliśmy w tym sezonie oba mecze. Sytuacja przez to się skomplikowała, ale my nie składamy broni. 

Czy na słabsze wyniki z SMS-em w Kielcach i z Anilaną w Poznaniu mogła mieć wpływ sytuacja na bramce? Kuba Wysocki nie grał w obu meczach, Filip Tarko w meczu z rywalem z Łodzi. A przecież obaj to świetni bramkarze, filary nie tylko defensywy, ale całego waszego zespołu.
W Kielcach grał jednak Filip, ale mimo że przez cały sezon wykonuje kapitalną robotę, wtedy nie był to jego dzień. Kuba wrócił z kadry z kontuzją mięśniową przez co nie ma go w meczach już czwarty tydzień. Na szczęście w meczu z Piekarami Śląskimi będzie zarówno Kuba, jak i Filip, który opuścił mecz z Łodzią przez… szkolenie wojskowe. 
Wracając do pytania: nie uważam, żeby nasze porażki były spowodowane dyspozycją na bramce. W meczu z Anilaną straciliśmy bardzo mało bramek – 24, a Jan Herda miał przez cały mecz kilkadziesiąt dobrych interwencji. Janek robił swoją robotę, zresztą był do niej dobrze przygotowany przez Kubę, który przez cały tydzień prowadził młodych bramkarzy na treningach. Ostatni mecz przegraliśmy przez nonszalancję w grze w ataku, oddawanie rzutów z nieprzygotowanych pozycji czy błędy i niechlujność podań. Chłopacy wiedzą o co grali, ale się nie udało, teraz czeka nas bardzo ważny mecz w Piekarach Śląskich.

Mecz, w którym też jesteście faworytem. Olimpia to czerwona latarnia tabeli.
Niby tak, ale Olimpia Piekary w Poznaniu urwała nam punkty. A najbliższy mecz z nami będzie dla nich o życie. Jeśli go przegrają, definitywnie spadają z ligi. Nie przypuszczam, by Ślązacy go odpuścili, ale my też podejmiemy rękawicę.

Czy na święta zawodnicy, szczególnie ci ofensywni dostali jakieś zadanie domowe, coś co mają poprawić?
Nie. Święta to czas oddechu, wyciszenia, pobycia z rodziną. Oby tylko nie przybyło nikomu kilogramów (śmiech). 

Rozpisek nie dostaną też na pewno młodzi zawodnicy drugiej drużyny Grunwaldu, którzy mają co świętować. Podopieczni Domana Leitgebera wygrali niespodziewanie 2. ligę i awansowali na zaplecze Ligi Centralnej.
I za ten awans trenerowi i chłopakom należą się wielkie gratulacje. Przed sezonem nikt tego nie zakładał. Ten zespół miał się podjąć gry w 2. lidze czysto szkoleniowo, liczyliśmy, że zakończy sezon w połowie stawki, a tu drużyna pokazała charakter i wraz z Opolem zdominowała ligę.

Z Opolem, z którym przegrali jedyne dwa mecze w rozgrywkach.
Tak, a pomimo to ich wyprzedziliśmy, bo lepiej od nich wytrzymaliśmy końcówkę ligi, nie tracąc punktów. Ten wynik pokazuje, że praca, którą wspólnie wykonujemy w Poznaniu przynosi znakomite efekty.

Czy awans do 1. ligi oznacza, że rezerwy przystąpią do rozgrywek na tym szczeblu? Jesteście na ten awans gotowi?
Mieliśmy trzy dni na to, żeby wysłać do związku deklarację, czy chcemy przystąpić do rozgrywek pierwszoligowych. Taka deklaracja poszła. Wcześniej jednak mieliśmy dyskusję ze sztabem. Bo na pierwszą ligę potrzebna jest odpowiednio mocna kadra. W tym sezonie była ona dość szeroka, a w następnym sezonie planowaliśmy ją uszczuplić. Teraz pozostaje pytanie, czy młodzież z kolejnych roczników MKS da radę na tym poziomie. Trenerzy uważają, że warto ją ogrywać, bo skoro wygrali 2. ligę, to znaczy że poziom był dla nich za niski. 

A co z grą rezerw w 1. lidze, gdyby powinęła się noga pierwszemu zespołowi Grunwaldu i spadlibyście z Ligi Centralnej? 
Jestem przekonany, że się utrzymamy, chociaż w ostatnich czterech kolejkach trzeba mocno się o to bić. Utrzymanie w Lidze Centralnej to klucz do funkcjonowania całego projektu i liczę, że tak się stanie. Gdybyśmy jednak stracili Ligę Centralną, to trzeba by było zgłosić rezerwy ponownie do 2. ligi. Dwa zespoły w 1. lidze nie mają racji bytu. 

No dobrze, odejdźmy od parkietów hal sportowych, przejdźmy do Świąt Wielkanocnych. Jak wygląda ten czas w domu Pochopniów?
Na te trzy dni czekam z wytęsknieniem. Bo spędzam je w gronie najbliższych, z rodzicami, z żoną i dziećmi, a ostatnio też ze wspaniałym pieskiem. Nie zabraknie więc spacerów i odwiedzin, nie tylko rodzinnych, ale i najbliższych znajomych. Do tego będą to wyjątkowe święta, bo to pierwsza Wielkanoc w naszym nowym domu!

Gratuluję. A co będzie na stole na wielkanocne śniadanie?
Biała kiełbasa, jajeczka, sałatka. Tak naprawdę nie chodzi o to jakie będą tam dania, ale kto je przygotował i ile serca włożył w to przygotowanie. Wiadomo przecież że babcie, mamy i żona robią najlepsze dania. A to czy ktoś lubi jeden majonez czy drugi, jest drugorzędne, bo można postawić na stole oba (śmiech). 

Prezes ma ulubioną potrawę wielkanocną?
Jest ich sporo, bo ja jestem.. dużych gabarytów i na pewno i tym razem spróbuję wszystkiego co jest na stole. 

A potem na spacer z psem…
No tak, ale też na gry i zabawy w ogrodzie z moim synem Oskarem. Bardzo lubimy też pojechać wspólnie na boisko i pograć w piłkę. Ostatnio mamy też trzeciego kompana, który jest świetnym dryblerem. Mówię o naszym psie. 

Piłki kończą trening w całości?
Tak, jeszcze żadna nie została przez niego pogryziona.

Mocno świętujecie w śmigus dyngus?
O tak, mamy fantastycznych sąsiadów, którzy mają chłopaków w wieku 8-13 lat. Powstają zespoły, każdy ma swój arsenał karabinów i strzelb na wodę, dołączamy do wygłupów także my ojcowie i wszyscy mamy z tego wiele frajdy… No może poza paniami, które chowają się po domach (śmiech).

Wiadra też idą w ruch?
Na co dzień sprzedaję wiadra, więc na poniedziałek wielkanocny też kilka z nich przygotuję.

Pewnie mało kto wie, ale prezes Grunwaldu, a więc Wojskowych był kiedyś… harcerzem.
Uspołeczniałem się już w domu, bo miałem dwóch braci, potem przez wiele lat byłem ministrantem, następnie harcerzem, w końcu wszedłem w sport. Zawsze obracałem się w jakiejś grupie. Harcerstwo miało jednak na mnie największy wpływ. To w nim poznałem swojego idola – Tomka Wolnego, który był naszym druhem drużynowym.

Z tym dziennikarzem widzieliście się ostatnio przy okazji jego występu w „Tańcu z gwiazdami”.
Tak, Tomkowi idzie świetnie i mocno trzymam za niego kciuki. Nagrywał ostatnio program w Poznaniu o swoich korzeniach i poprosił mnie, żebym powiedział kilka słów do tego materiału. To wyjątkowy człowiek, dziś prezes Olimpiad Specjalnych, który poza dziennikarstwem udziela się na wielu frontach, jest bardzo zaangażowany społecznie. To Tomek nauczył mnie, że należy dbać o siebie nawzajem, że każdy w grupie jest równie ważny. Starałem się to przenieść na sport, gdy byłem przez wiele lat kapitanem w zespole MKS Poznań. Przełamywałem wtedy podziały między młodymi i starymi w drużynie. 

I to podejście widać też w samym Grunwaldzie. Rozmawiałem z wieloma jego zawodnikami i każdy niezależnie od wieku mówi, że w zespole czuje się jak w rodzinie. 
Mam nadzieję, że tak jest. W tym podejściu nie jestem sam, bo tak samo myśli wielu nie tylko starszych, ale i tych młodszych chłopaków. Oni doskonale wiedzą, że trzeba ze sobą rozmawiać, pomagać sobie, bo wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Takiego podejścia w grupie nauczyło mnie harcerstwo. Ale harcerstwo pomogło mi też w wychowywaniu dzieci, w podejściu do nich, poważnym ich traktowaniu. Chcę by moje dzieci wiedziały, że są dla mnie ważne i że to co robią jest ważne. I wydaje mi się, że tak to odbierają. Bo ja dzieciaki uwielbiam i świetnie się w ich towarzystwie czuję. 

Aplikacja sp360.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .



Aktualizacja: 19/04/2025 09:00
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do