
Reprezentacja Polski hokeistów na trawie nie zdobędzie czwartego w historii medalu Halowych Mistrzostw Świata. W ćwierćfinale turnieju odbywającego się w chorwackim Poreču prowadzeni przez poznańskiego trenera Dariusza Rachwalskiego biało-czerwoni przegrali z faworyzowanymi Niemcami. Polegli jednak dopiero po karnych zagrywkach, a mieli nawet "piłkę meczową".
Polacy awansowali do ćwierćfinału z trzeciego miejsca. W fazie grupowej nie zrealizowali celów. Pokonali Chorwację, ale przegrali z Austrią i RPA. W efekcie o awans do półfinału przyszło im zmierzyć się z jedną z najsilniejszych drużyn halowych na świecie - Niemcami. By uzmysłowić jak wiele nas dzieli wystarczy tylko podać liczbę boisk do hokeja na trawie. W Niemczech około 400, w Polsce 15...
Początek spotkania należał do rywali, którzy już w 2. minucie objęli prowadzenie. Szybką akcję celnym strzałem z lewego skrzydła zakończył Nicolas Proske. Biało-czerwoni mieli szanse wyrównać choćby w 7. minucie, kiedy to wywalczyli krótki róg. Strzał Gracjana Jarzyńskiego obronił jednak Joshua Nnaji. Podobnie było kilkanaście sekund później, kiedy to piłkę przechwycił Jakub Janicki, odegrał do Patryka Pawlaka (AZS AWF Poznań), który "szczupakiem" próbował pokonać niemieckiego bramkarza.
W drugiej kwarcie gra była wyrównana, Polacy grali dobrze, nie pozwalali Niemcom "rozwinąć skrzydeł" i mieli szanse na gole, ale niemoc w ataku i krótkich rogach wciąż trwała. Po jednym z nich piłka już zmierzała w kierunku niemieckiej bramki, ale Anton Boeckel instynktownie podniósł kij tak, że piłkę po strzale Patryka Pawlaka zatrzymał. Jak zdobywać gole z krótkiego roku Niemcy pokazali na dwie sekundy przed zejściem do szatni na przerwę. Mateusza Popiołkowskiego pokonał Philip Schmid i było 2:0.
W trzeciej kwarcie szanse bramkowe mieli i jedni i drudzy, ale wynik się nie zmienił. Polacy wciąż nie mogli znaleźć sposobu na pokonanie niemieckiego bramkarza, ale też wciąż tracili do rywali tylko dwie bramki. Bo w halowym hokeju przewagę dwóch goli można bardzo szybko odrobić.
Kiedy wydawało się, że Niemcy mają mecz pod kontrolą i nie pozwolą Polakom na odwrócenie losów spotkania sytuacja zaczęła się zmieniać. Polacy wierzyli i walczyli do końca i postawili wszystko na jedną kartę. Wycofali bramkarza. Niespodziewanie trener rywali zdecydował się na taki sam ruch. Na 3 minuty przed końcem odżyła w nas nadzieja, bo na 1:2 trafił Eryk Bembenek. Było nerwowo zwłaszcza na niemieckiej ławce. A po chwili był remis. Na 2:2 trafił Gracjan Jarzyński. O awansie decydowały karne zagrywki.
Polacy mogli to spotkanie wygrać, ale karne zagrywki to swego rodzaju loteria. Mateusz Popiołkowski swoje zrobił, obronił dwa karne, ale Joshua Nnaji też pokazał, że jest bramkarzem światowej klasy. Zatrzymał Jacka Kurowskiego, Gracjana Jarzyńskiego i w decydującej zagrywce Patryka Pawlaka. W karnych 1:2, o medale zagrają Niemcy.
Polacy zagrali naprawdę bardzo dobry mecz. Jak się koncentrowałem przed zagrywkami? Uspokoiłem się, napiłem się wody i myślałem, by być skupionym tylko na piłce. Cierpliwie z pełną koncentracją
- powiedział Joshua Nnaji, bramkarz reprezentacji Niemiec.
Tak naprawdę wykonaliśmy plan w tym meczu. Doprowadziliśmy do karnych zagrywek, a właśnie po karnych wiele spotkań wygraliśmy w poprzednim sezonie. Ogromna szkoda, że tym razem się nie udało, bo mieliśmy dwie piłki meczowe i wystarczyło jedną z nich wykorzystać. Jestem dumny z chłopaków, przeciwstawili się potędze, a takie mecze budują charakter zawodnika
- powiedział Dariusz Rachwalski w rozmowie z PAP.
Szkoleniowiec nawiązał również do momentu, gdy w końcówce spotkania oba zespoły grały bez bramkarza:
Nie byłem zaskoczony tą decyzją niemieckiego trenera. Oni często stosują taki manewr, po prostu nie chcą bronić się nisko, ale starają się wyprowadzić kontrę i +zamknąć+ mecz. Tym razem jednak się przeliczyli. Natomiast nie chcieliśmy trafić na Niemców na tak wczesnym etapie, ale niestety, do ćwierćfinału dostaliśmy się jako zespół z najgorszym bilansem. Z drugiej strony zagraliśmy w niezwykle mocnej grupie i nasze porażki z Austrią czy RPA nie są czymś wstydliwym.
Kapitan naszej reprezentacji nie ukrywał, że porażka po karnych zagrywkach boli szczególnie:
Boli, zdecydowanie boli z przebiegu meczu, bo plan realizowaliśmy w stu procentach. Doprowadziliśmy do karnych zagrywek, w których bramkarze popisywali się cudownymi interwencjami. Dzisiaj to Niemcy wyszli z tego zwycięsko, także to boli. Pozostaje granie o piąte miejsce.
Reprezentacja Polski zagra o miejsca 5-8 (jutro o 11:20 z Iranem), Niemcy mają szansę na zdobycie czwartego tytułu halowych mistrzostw świata w historii.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie