Reklama

Pocztówka ze Szwajcarii [1] - Rusza turniej różnorodnego, zmieniającego się świata

Ponad trzydziestostopniowe upały powitały kibiców, dziennikarzy, a przede wszystkim piłkarki, które przyjechały do Szwajcarii na tegoroczne mistrzostwa Europy. Pogoda nie ułatwia ani zwiedzania miast-gospodarzy, ani gry w piłkę nożną. Mimo to przed startem turnieju czuć w niemożliwie rozgrzanym powietrzu olbrzymią ekscytację.

Mecz "otwarcia" jako drugi

Oficjalnie meczem otwarcia będzie rozgrywane na największym stadionie Szwajcarii – St. Jakob’s Park w Bazylei – spotkanie gospodyń z Norweżkami. Skandynawki mają coś do udowodnienia – trzy lata temu rozczarowująco nie wyszły z grupy, a porażka 0:8 z Anglią, choć zasłużona, absolutnie nie odzwierciedlała ich poziomu sportowego. Podobnie jak 0:1 z Nową Zelandią na otwarcie mundialu rok później – choć zdołały wówczas wyjść z bardzo wyrównanej grupy, którą wygrały... Helwetki.

Dowodzona przez Pię Sundhage reprezentacja kraju tak zróżnicowanego, że ma cztery języki urzędowe (sama Bazylea leży na szwajcarsko-niemiecko-francuskim trójstyku), również ma w swojej kadrze piłkarki o zróżnicowanym poziomie zarówno piłkarskim, jak i popularności – co nie zawsze idzie ze sobą w parze. Jak jednak mówi doświadczona trenerka, która była jedną z pionierek europejskiego futbolu kobiet i jedną z pierwszych wielkich gwiazd mistrzostw Europy, każda z zawodniczek zna swoją rolę w drużynie.

W piłce nożnej chodzi o różnorodność. Mamy różnych ludzi na różnych pozycjach i z różnymi zadaniami. Ale mają też różne osobowości – i to oznacza, że nie traktuję wszystkich w taki sam sposób. Staram się spędzać dużo czasu z nimi indywidualnie

- zdradziła doświadczona trenerka podczas przedmeczowej konferencji prasowej, zaznaczając jednak, że najbardziej interesuje ją piłka nożna – nie za miesiąc, za rok, za dwa, ale tu i teraz. A w środę ją i jej podopieczne to, co według Sundhage – mającej w tej kwestii dużo doświadczenia – czeka najlepsze, co może spotkać drużynę narodową – duży turniej przed własną publicznością, który zdarza się raz w karierze. Nie wezmą w nim udziału zawodniczki, które z powodu kontuzji wypadły na ostatniej prostej przygotowań – na czele z Ramoną Bachmann, piłkarką niespełnioną, bo Ligi Mistrzyń nie wygrała ani z Wolfsburgiem, ani z Chelsea, ani z PSG, a teraz ominie ją ta impreza. Tylko jako widz będzie obserwowała środowe spotkanie z Norweżkami.

Te drużyny mierzyły się w tym roku już dwukrotnie podczas Ligi Narodów – dwukrotnie wygrywały Skandynawki. Czy spełni się powiedzenie „do trzech razy sztuka”? Podopieczne Gemmy Grainger mają ku temu wszelkie atuty, w tym zdecydowanie większe indywidualności, takie jak Guro Reiten, Frida Maanum, Caroline Graham Hansen czy doskonale znana w Poznaniu Ada Hegerberg.

"Żona Thomasa Rogne" zmienia świat

Gdy Thomas Rogne przychodził do Lecha – ona odbierała pierwszą w historii przyznaną kobiecie Złotą Piłkę oraz w geście protestu przeciwko niesprawiedliwemu traktowaniu żeńskiej reprezentacji zrezygnowała z gry w reprezentacji na niemal pięć lat. Do powrotu nie skłoniło jej podwojenie wynagrodzeń dla kadrowiczek – zmiany musiały być większe. Dopiero kiedy Lise Klaveness stanęła na czele norweskiej federacji, co zwiastowało oczekiwane przez nią i jej koleżanki podejście decydentów do żeńskiej kadry, Hegerberg powróciła, a w bieżącym roku otrzymała od Gemmy Grainger opaskę kapitańską.

Myślę, że mówię w imieniu nas wszystkich, jak tu jesteśmy – rozwój kobiecej piłki w ostatnim czasie był niesamowity. Cały czas jest stygmatyzacja, musisz ciągle grać na najwyższym poziomie, żeby spełniać oczekiwania tych, którzy chcą, żebyś zawsze była w najlepszej formie. Ale jest większe zainteresowanie, to, jak ludzie patrzą na kobiety, które chcą coś osiągnąć w piłce nożnej – to jest szalone.

Będę szczera – jest jeszcze wiele do zrobienia, dlatego jesteśmy tak skoncentrowane na staraniach ku temu, by być najlepszą wersją siebie, żeby wciąż się poprawiać. Dzisiaj bycie piłkarką – to frazes, ale prawdziwy – to gra o coś więcej, niż zwycięstwo. Grasz dla całego następnego pokolenia i tak bardzo, jak to może być męczące, to jest także nasza wielka rola, nasze zadanie i powinno to nas motywować, żeby być najlepszymi przez cały czas

- powiedziała norweska napastniczka. Nam pozostaje liczyć, że i w PZPN podejście do kobiecej piłki nożnej wkrótce się zmieni bez tego typu protestu np. Ewy Pajor, na jaki osiem lat temu zdecydowała się Hegerberg. Na razie na EURO lecimy jako jedyna reprezentacja bez nowych koszulek – a odpowiedź Związku, że powodem jest awans dopiero 3 grudnia (dla sześciu pozostałych zwycięzców baraży nie było to przeszkodą) opatrzmy milczeniem.

Rankingu najładniejszych koszulek prawdopodobnie wygra, a w czołówce będzie na pewno, Finlandia – mająca tego samego partnera technicznego, co Polska, i która również przeszła baraże. I choć oficjalnie nie będzie to mecz otwarcia, to właśnie Finki wraz z Islandkami rozpoczną turniej – dla odmiany, na stadionie najmniejszym z goszczących tegoroczne EURO, zaledwie 10-tysięcznej Stockhorn Arenie w Thunie.

Ten drugi mecz

Trener Finek, Marko Saloranta, powiedział na przedmeczowej konferencji, że odpowiada mu rola najniżej notowanej drużyny w grupie i zaznaczył, że jego piłkarki są bardzo skupione, pomimo ekscytacji nadchodzącym turniejem i postarają się sprawić niespodziankę w meczu z Islandkami. Faworyt tego nordyckiego starcia ma jednak swoje problemy. Nie wynikają one z personalnych absencji, ale z tego, że choć Islandia ma tak uznane piłkarki jak Glódis Perla Viggósdóttir, Sveindís Jane Jónsdóttir czy Karólína Lea Vilhjálmsdóttir, brakuje im zawodniczek „drugiego szeregu”. I choć drużyna ta utrzymuje się bezproblemowo w dywizji A Ligi Narodów i kwalifikuje się regularnie na mistrzostwa Europy, tylko raz – w 2013 roku – wyszła z grupy, a na debiut na mundialu musi poczekać przynajmniej do 2027 roku.

Grupa Szwajcaria, Norwegia, Islandia, Finlandia przypomina nieco to, z czym my się spotkaliśmy podczas męskiego EURO 2012 – przydzielenie gospodarza na pozycji A1 spowodowało przesunięcie Anglii do drugiego koszyka, a losowanie okazało się szczęśliwe dla... praktycznie wszystkich w tej grupie. Nawet Finlandia, która jako jedyna oprócz Polski grała wiosną w dywizji B Ligi Narodów (ale w przeciwieństwie do nas nie awansowała bezpośrednio do dywizji A), może mieć swoje szanse, biorąc pod uwagę kontuzje Szwajcarek, ostatnie turniejowe niemoce Norweżek czy islandzką przeciętność.

Kto zrobi pierwszy krok ku ćwierćfinałom, a kto będzie musiał liczyć na „mecz o wszystko”?

Plan meczów 2 lipca (grupa A):
18:00 Finlandia-Islandia, Thun
21:00 Szwajcaria-Norwegia, Bazylea

Aplikacja sp360.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .



Aktualizacja: 02/07/2025 09:57
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do