
Duże turnieje to nie tylko wydarzenia na boisku, ale też na trybunach oraz w drodze na nie. Przemarsze kibiców poszczególnych reprezentacji to stały element mistrzostw świata czy Europy. A nacją, która za każdym razem prezentuje się okazale, są Holendrzy.
Nie da się ich nie zauważyć – nie tylko ze względu na jaskrawe, pomarańczowe barwy, ale też na to, jak licznie stawiają się w mieście, gdzie gra ich reprezentacja, uzbrojeni w trąbki. Nie, nie chodzi o wuwuzele. „Marsz triumfalny” z „Aidy” Verdiego to jedna z melodii, która zawsze towarzyszy holenderskim kibicom – zarówno w drodze na stadion, jak i już w trakcie meczu.
Przemarsz otwiera jeden z dwóch autobusów, wiozących wodzirejów i operatorów kamer. Tłum rozciąga się na taką długość, że w połowie nie słychać już muzyki płynącej z pierwszego. Na sam początek „Viva Hollandia”, która poniekąd w tym roku powróciła do swoich korzeni – utwór, który jest hitem numer jeden holenderskich kibiców powstał w 2008 na męskie EURO rozgrywane w Austrii i Szwajcarii – a ekipa Oranje swoje mecze grała w Bernie i Bazylei.
Stałym punktem i najbardziej ikonicznym jest „Links, rechts” – dwukrotnie na 2,5-kilometrowej trasie z Europaallee na Letzigrund (i po raz trzeci już pod stadionem) marsz przystawał, a kibice skakali w lewo i w prawo w rytm niezbyt wysublimowanego w formie i treści utworu, który powstał w 2015 roku, a popularność zyskał właśnie dzięki marszom kibiców podczas kobiecego EURO 2017 w Holandii, które zakończyło się zwycięstwem gospodyń.
Mieszkańcy Zurychu z uśmiechem na ustach oglądało spacer ze swoich okien i balkonów, nagrywając i pozdrawiając fanów piłki nożnej i dobrej zabawy. Ale do dołączenia do marszu zaproszeni są wszyscy. W pomarańczowym tłumie znaleźli się też ubrani zazwyczaj na biało kibice reprezentacji Anglii – i również dla nich organizatorzy pochodu przygotowali niespodziankę. „Sweet Caroline”, które angielska reprezentacja przyjęła za hymn podczas swojego domowego EURO trzy lata temu – wybrzmiało zarówno na trasie marszu, jak i podczas meczu, gdzie rozśpiewanym angielskim kibicom przygrywali holenderscy trębacze.
Osobą spajającą dwie ostatnie edycje mistrzostw Europy – obie zakończone zwycięstwem gospodyń – jest Sarina Wiegman. Holenderska trenerka poprowadziła Pomarańczowe do zwycięstwa w 2017, pięć lat później powtórzyła sukces z Angielkami. W środę w Zurychu stanęła naprzeciw swoich rodaczek w „lwich derbach” (wszak obie drużyny swoje przydomki mają związane z lwicami – „Lionesses” i „Oranje Leeuwinen”).
Po porażce 1:2 z Francją i meczu, w którym obrończynie tytułu niewiele pokazywały, w drużynie nie doszło do wielu zmian (to byłoby bardzo nie w stylu Sariny Wiegman), ale zmienił się całkowicie obraz gry. Jednak to nie Angielki zagrały wybitne spotkanie – chociaż cztery strzelone bramki (oraz jedna odwołana przez VAR po weryfikacji spalonego) absolutnie nie zasługują na umniejszanie, zwłaszcza że strzał Lauren James wprowadził piłkę w prędkość ponad 100 km/h. Holandia jednak w tym meczu grała rozczarowująco słabo, a w środku pola chyba jeszcze słabiej niż Polki dzień wcześniej ze Szwedkami.
Bardziej zaskakujący przebieg miał mecz Francja-Walia. Wprawdzie zgodnie z oczekiwaniami Les Bleues szybko wyszły na prowadzenie – już w ósmej minucie – ale po pięciu minutach Jess Fishlock strzeliła premierowego gola dla debiutującej na EURO Walii. Przed przerwą jednak z karnego prowadzenie Francuzkom przywróciła Kadidatou Diani, a w drugiej połowie wszystko przebiegło po myśli Laurenta Bonadei i jego podopiecznych.
W czwartek rozpoczyna się ostatnia kolejka fazy grupowej – najbardziej emocjonująca, bo o awansie do ćwierćfinału decydować może każda bramka, ale też najmniej wygodna do oglądania, gdyż mecze rozgrywane będą równolegle. W grupie A sytuacja jest bardzo prosta – Islandki po dwóch porażkach żegnają się z turniejem meczem z Norweżkami, które mają zagwarantowane nie tylko wyjście z grupy, ale nawet pierwsze miejsce w niej. Gemma Grainger może zatem w dowolny sposób dopasować meczowe obciążenia do zaplanowanego na środę ćwierćfinału.
Na 100% muszą zagrać za to Szwajcarki i Finki – bezpośrednie starcie w Genewie rozstrzygnie o drugim miejscu. Gospodynie mają niemały handicap – wystarczy im remis, ponieważ mają o jedną bramkę korzystniejszy bilans po dwóch kolejkach fazy grupowej. Suomi jednak zaskoczyły już wygrywając z rozczarowująco prezentującymi się na tym turnieju Islandkami oraz przeważając z mającymi tutaj dużo szczęścia Norweżkami.
Wyniki meczów 9 lipca (grupa D):
Anglia-Holandia 4:0 (22', 60' James, 45+2' Stanway, 67' Toone)
Francja-Walia 4:1 (8' Mateo, 45+1' Diani - k., 53' Majri, 63' Geyoro)
Plan meczów 10 lipca (grupa A):
21:00 Anglia-Holandia, Zurych
21:00 Francja-Walia, Sankt Gallen
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android .
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie